Powrót Roberta Kubicy do Formuły 1 - po wypadku, któremu uległ w 2011 roku - wywołał wielkie poruszenie. Nie tylko w środowisku tej najbardziej prestiżowej serii wyścigowej na świecie, ale także wśród sportowych kibiców w Polsce. Odkąd Williams ogłosił, że kierowca znad Wisły będzie podstawowym kierowcą w sezonie 2019, nasz kraj opanowała znów "Kubicomania". Nie możemy się już doczekać 17 marca 2019 i zawodów w Australii, które rozpoczną kolejny sezon F1.
Praca z inżynierami nad poprawkami, które mają wprowadzić bolid Williamsa na wyższy poziom, kolejne testy, obowiązki marketingowe - to wszystko zabiera Kubicy większość terminów w jego napiętym kalendarzu. Polak ma mocno napięty grafik. Mimo wszystko znajduje czas na swoją miłość i pasję. Tak, bo Polak ma w swoim sercu miejsce nie tylko na F1. Ma miejsce na inną dyscyplinę sportu.
- Robert to bardzo dobry kolarz. Jak na tak niewielką ilość wolnego czasu, jaką dysponuje, jest zadziwiająco dobry. Lubi jeździć na rowerze i czerpie z tego radość, a to najważniejsze - mówił mi były mistrz świata w kolarstwie, Michał Kwiatkowski (TUTAJ cała rozmowa >>).
To właśnie kolarstwo szosowe stało się wielką pasją Kubicy. Mimo tego że bardzo dużo podróżuje po całym świecie, to zawsze ma przy sobie wielką walizkę, w której jest jego ulubiony rower. Rower szosowy. Bo Robert - co nie dziwi - uwielbia prędkość, nawet w tym sporcie. A szosówka daje odczucia i wrażenia, jakich nie da się uzyskać na przykład podczas jazdy na rowerze górskim.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja
Treningi rowerowe pomogły Kubicy już kilka razy. Najpierw, po feralnym wypadku w 2011 roku, kiedy dzięki spokojnej jeździe szosówką przeszedł rehabilitację, a przy okazji nie pozwolił, by organizm się "zapuścił" i przybrał zbyt wiele kilogramów. Pomógł także pozbierać myśli. Polski kierowca wiele razy podkreślał, że "rower pozwala się wyciszyć, przemyśleć wiele spraw, oczyścić mózg".
Dzięki rowerowi schudł 15 kilogramów!
Kiedy przed rokiem pojawiła się realna szansa na powrót do Formuły 1, rower znów okazał się strzałem w dziesiątkę. Kubica zaczął jeździć szosówką jak szalony. Głównie po to, aby zrzucić wagę. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że kierowcy F1 - jak skoczkowie - to sportowcy, którzy muszą dbać o dietę. Każdy gram jest na wagę późniejszego sukcesu. Dlatego w 2017 roku polski kierowca przejechał 14-15 tysięcy kilometrów na rowerze. To piekielny dystans. Bardzo zbliżony do wyczynów profesjonalistów z peletonu. Dla porównania: w sezonie 2018 Rafał Majka przejechał podczas wszystkich swoich startów nieco ponad 12,5 tysiąca kilometrów. Oczywiście do tego należałoby dorzucić jeszcze dawkę treningową, ale tak czy siak, to, co nabił na liczniku Kubica przed rokiem robi wrażenie.
- Jeżdżę rowerem średnio pięć razy w tygodniu, a na siłowni regularnie ćwiczę z trenerem - przyznał Kubica w wywiadzie, którego udzielił właśnie w 2017 roku jednemu ze swoich sponsorów. - Kiedyś jeździłem przez 50 minut i wszystko mnie bolało, bo jednak większość nacisku daję na lewą rękę, na lewą dłoń, na bark. 40-45 minut i tak naprawdę było mi już ciężko. Teraz jeżdżę 4 godziny i nie ma problemów.
W ciągu kilku ostatnich lat Kubica schudł w sumie aż 15 kilogramów. Głównie dzięki właśnie rowerowi. - Kiedy zrzucałem wagę, jeździłem na szosówce naprawdę dużo - dodał Kubica.
"Robert świetnie czuje się podczas dynamicznych zjazdów"
Kubica sporo czasu spędza w Monako (gdzie ma apartament) i we Włoszech. To okolice, które także upatrzyli sobie zawodowi kolarze: wspomniany już Kwiatkowski, ale także Alessandro Petacchi, Przemysław Niemiec czy nawet Peter Sagan. Polski kierowca zaprzyjaźnił się szczególnie z Petacchim, który w 2015 roku zakończył niezwykle bogatą karierę. Kubica trenuje więc regularnie z człowiekiem mającym na koncie m.in. 22 wygrane etapy w Giro d'Italia , 20 w Vuelta a Espana i 6 triumfów w Tour de France. Kolarz-legenda!
Oto zdjęcie z jednej z wycieczek Kubicy, Petacchiego, Niemca (pierwszy z lewej) i ich znajomych.
Kubica jeździ także z Kwiatkowskim. - Robert świetnie czuje się podczas dynamicznych zjazdów - przyznał kolarz Team Sky. - Widać, że po prostu uwielbia prędkość, co nie powinno dziwić (śmiech). To po prostu jego żywioł i czuje się wtedy jak ryba w wodzie. Dodam przy okazji, że Robert nie jest jedyny. Znam wielu kierowców Formuły 1 i innych serii wyścigowych i rajdowych, którzy dbają o formę fizyczną właśnie na rowerze. To fajne środowisko, fajni ludzie.
Rzeczywiście. Sporo jeździł na przykład Nico Rosberg, ale zrezygnował. Dlaczego? - Przestałem jeździć na rowerze, bowiem mięśnie nóg są najcięższymi w ciele człowieka. Straciłem kilogram, a to 0.04 sekundy na okrążeniu - tak mówił dla f1racing.com, po wywalczonym tytule mistrza świata w 2016 roku.
Kubicy - przynajmniej na razie - waga mięśni nóg nie przeszkadza. Gdyby było inaczej, to przecież nie zabierałby swojej szosówki na tory całego świata i nie jeździł na niej kolejnych kółek.
O TYM KIM JEST GIANNI MARMELATTA, KOGO KUBICA NAZYWA "KOZAKAMI" ORAZ CO NAPISALI HOLENDERSCY DZIENNIKARZE, GDY POLAK WYJECHAŁ ROWEREM NA TOR FORMUŁY 1 - PRZECZYTASZ NA DRUGIEJ PODSTRONIE >>
[nextpage]
Kiedy po raz pierwszy poprosił o zgodę na przejażdżkę po torze, na którym ścigają się kierowcy F1, szefowie Williamsa byli przekonani, że chce zrobić jedno, może dwa kółka (czyli kilka, góra kilkanaście) kilometrów, aby poznać tor, przyjrzeć się zakrętom, nawierzchni, itd. Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że spędził na rowerze cztery godziny, w ciągu których przejechał kilkadziesiąt okrążeń, które zebrały się na ponad 120 kilometrów.
Konkretny przykład. Proszę bardzo. Przy okazji GP Brazylii - na torze Interlagos - przejechał prawie 120,5 km. 28 razy przejechał linię mety, a jedno okrążenie na tym torze to ok. 4,3 km. Pod wrażeniem formy Polaka byli wówczas eksperci holenderskiego portalu formule1.nl. - Do Kubicy bez wątpienia należało najszybsze okrążenie dnia - napisali.
Oto zdjęcie z wycieczki rowerowej Kubicy po torze w Brazylii.
Polski kierowca docenia i podziwia zawodowych kolarzy. - Kolarze zjeżdżają w Alpach czy w Pirenejach, w grupie, nie znając drogi. Pędzisz 100 km/h na rowerze, na cieniutkich oponach, które mają kilka milimetrów styczności z asfaltem. Wystarczy parę kamyczków i leżysz. Prędkości są ogromne, nie ma kombinezonów, kask jest, ale umówmy się, nie motocyklowy czy samochodowy. Więc tak naprawdę to są właśnie kozacy! - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Prędkość - to niewątpliwie główny czynnik, który łączy kolarstwo i F1. Oczywiście w obu dyscyplinach "licznik" wskazuje różne dane, ale odczucia są zapewne podobne.
Nachylenie 21,6 proc.? Kubica dał radę
Kubicy - jak przystało na prawdziwego sportowca - nie wystarczą długie treningi. Oczywiście w ich trakcie ma czas do przemyśleń, może się zresetować, ale nie byłby sobą, gdyby nie chciał się sprawdzić na tle innych kolarzy-amatorów. We wrześniu 2017 roku wystartował więc w jednym z włoskich wyścigów - Granfondo Colli del Tartufo. Pokonał dystans 110 km, co świadczy o tym, że jest dość zaawansowanym amatorem.
Uwielbia jeździć również po górach. W czerwcu 2018 roku pochwalił się na instagramie zdjęciem z Colma di Sormano (1122 m n.p.m.). To wymagający podjazd o długości ok. 10 km, który ma średnie nachylenie o wartości 7,1 proc., ale miejscami jest aż 21,6 proc. Każdy, kto choć raz jeździł na rowerze choćby po polskich Tatrach (na przykład legendarny już i znany z Tour de Pologne Gliczarów), wie doskonale, że to nie jest "bułka z masłem".
Kubica na szczycie Colma di Sormano.
Kierowca Williamsa - jako kolarz-amator - korzystał jeszcze do niedawna z najbardziej znanego serwisu społecznościowego w tym środowisku, Stravy. Ukrywał się pod pseudonimem... Gianni Marmellata. Można było "śledzić" jego rowerowe wyprawy, statystyki, być na bieżąco z jego treningami.
Niestety, konto zostało zamknięte. Zapewne Kubica nadal korzysta z tego serwisu (który daje amatorom bardzo dużo fantastycznych danych statystycznych), ale pod innym nickiem. Kiedy konto "Gianni Marmellata" zrobiło się zbyt popularne, Polak postanowił znów się zaszyć. Bo zarówno w życiu, jak i podczas treningów kolarskich chce mieć spokój. Nie potrzebuje tysiąca obserwujących go fanów. - Uwielbiam jeździć sam, cisza, spokój, oderwanie od codziennych problemów, to wszystko działa jak narkotyk - stwierdził.