Uproszczenie aerodynamiki miało na celu umożliwienie samochodom bezpośredniej walki. Plan FIA i Liberty Media zakładał, że dzięki mniej skomplikowanym przednim i tylnym skrzydłom zobaczymy w Formule 1 więcej manewrów wyprzedzania. Tymczasem zespoły już informują, że znalazły sposób na obejście przepisów i będą dysponować taką samą siłą docisku jak do tej pory.
Jedynym zespołem, który popierał rewolucję w F1 jest Williams. Zespół z Grove w nowych regulacjach widział szansę, by zmienić swoją pozycję w królowej motorsportu i odbić się od dna.
Dlatego też szefostwo brytyjskiej ekipy nie zmienia zdania i jest przekonane, że mniej skomplikowana aerodynamika wpłynie na jakość ścigania w sezonie 2019. - Łatwo powiedzieć, że zmiany w aerodynamice, które wprowadzamy, będą bez większego znaczenia - stwierdził Paddy Lowe, dyrektor techniczny ekipy z Grove. - Każdy zespół będzie dążyć do tego, aby uzyskać taką siłę docisku jak do tej pory. To jednak nie będzie łatwe. I byłbym zdumiony, gdyby się to komuś udało - dodał Lowe.
W przyszłym roku w F1 obowiązywać będzie też większy limit paliwa. W trakcie wyścigu kierowcy będą mogli spalić aż 110 kg mieszanki. To o 5 kg więcej niż do tej pory. - Nowa aerodynamika będzie mieć znacznie większy wpływ na wyścigi niż nowy limit paliwa - powiedział Brytyjczyk.
Dyrektor Williamsa jest przekonany, że zespoły nadal będą dążyć do oszczędzania paliwa w niektórych wyścigach, bo takie są realia F1. - Nie wierzę, że to zrobi jakąkolwiek różnicę. Tyle że to moja opinia. Od zawsze wlewasz tyle paliwa, ile ci potrzeba na wyścig. Na którymś etapie dochodzi do jego oszczędzania. Samochody raz jadą szybciej, raz wolniej. To też ze względu na opony, a niekoniecznie paliwo - wytłumaczył Lowe.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski porównał dramat syna do walki Roberta Kubicy