Od kilkunastu miesięcy szefowie Liberty Media dążą do ograniczenia kosztów w Formule 1. Pomysł podoba się przedstawicielom mniejszych ekip jak Williams czy Renault, ale napotyka na opór największych. Budżety Mercedesa czy Ferrari są znacznie większe od konkurencji, co też przekłada się na wyniki na torze i czyni królową motorsportu nieatrakcyjną dla kibica.
- Nie chcę narzekać na sytuację, bo kiedy dołączaliśmy do Formuły 1, to doskonale znaliśmy sytuację. Mamy do czynienia z wyścigiem zbrojeń i ciągłym wzrostem wydatków tylko po to, aby wygrywać. Za nami świetny sezon i musimy zobaczyć do czego nas to doprowadzi - powiedział Cyril Abiteboul, szef Renault.
Francuz jest przekonany, że Liberty Media dopnie swego i ostatecznie narzuci zespołom F1 limity budżetowe. - Dojdziemy do momentu, kiedy zacznie obowiązywać inna umowa dotycząca podziału premii i ograniczenie wydatków będzie musiało stać się faktem. Takie jest nasze zdanie, bo nie da się utrzymać obecnego stanu na dłuższą metę. Zmiany są w interesie nas wszystkich - dodał szef ekipy z Enstone.
Jeden z pomysłów zakłada, że cięcia finansowe będą wprowadzane etapami. Oznaczałoby to, że zakładany limit zostanie osiągnięty w roku 2023, czyli dwa lata później niż planowano. - To tylko kwestia czasu. Jeśli plany opóźnią się o rok, to jakoś sobie damy z tym radę. Ważne jest to, aby w F1 dało się wygrywać za rozsądną cenę. To jest coś, czego chcemy - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Kubica popełnił duży błąd? Włodzimierz Zientarski: Wszyscy na tym ucierpieli