Przez cztery lata Robert Kubica i Nick Heidfeld tworzyli duet kierowców BMW Sauber. Gdy w lutym 2011 roku do Niemca dotarła informacja o poważnym wypadku Polaka, chciał skontaktować się z otoczeniem polskiego kierowcy i życzyć mu powrotu do zdrowia. Z najnowszej wypowiedzi Heidfelda wynika, że Kubica przez dłuższy czas był głuchy na prośby.
- Po tym wypadku nie udało mi się skontaktować z Robertem i jego ludźmi. Jednak z tego co słyszałem, to inni mieli ten sam problem. Dlatego nie winię go za to - przyznał po latach niemiecki kierowca.
Heidfeld liczy przy tym, że w sezonie 2019 krakowianin będzie notować dobre wyniki w barwach Williamsa w Formule 1. - Miał przed sobą wielką karierę w F1, a ten wypadek to wszystko zmienił. Mogło się nawet wydawać, że to wszystko jest skończone. Dlatego ten powrót jest tak imponujący. Życzę mu wszystkiego dobrego - dodał 41-latek.
Co ciekawe, to właśnie Heidfeld zastąpił Kubicę w barwach Lotusa w roku 2011, gdy stało się jasne, że ten ze względu na kontuzję nie będzie stanie kontynuować startów w królowej motorsportu. Niemiec nie ukończył jednak sezonu, bo szefowie zespołu postanowili postawić na Bruno Sennę. Sprawa miała podłoże finansowe, a po tym jak Heidfeld skierował sprawę do sądu, obu stronom udało się osiągnąć porozumienie.
Później Heidfeld startował w wyścigach długodystansowych WEC i Formule E. Obecnie jest doradcą hinduskiej Mahindry, która rywalizuje w elektrycznej serii wyścigowej.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Praca Orlen Team daje efekty. "Realizują projekt blisko 20 lat. To godne podziwu"