Pierwszym zespołem, który pokazał tegoroczny model był Haas. Wraz z VF-19 pojawiły się nowe barwy, które przypadły do gustu wielu kibicom. Toro Rosso nie zaskoczyło swoich fanów. Na samochodach satelickiej ekipy Red Bulla nadal przeważają kolory niebieski, srebrny i czerwony.
McLaren postawił na właściwą osobę. Czytaj więcej!
To, co rzuca się w oczy, to odmieniony przód bolidu. W konstrukcji STR14 widać wyraźnie wpływy nowych przepisów dotyczących aerodynamiki. Szef zespołu, Franz Tost, nie stawia ekipie wygórowanych celów. - Plan to poprawa i rywalizowanie na najwyższym z możliwych poziomów. Pracowaliśmy intensywnie, by uporządkować sprawy organizacyjne - powiedział.
- W porównaniu do innych teamów, Toro Rosso może liczyć na niewielu pracowników. ale sojusz z Red Bullem na nielimitową liczbę części pozwala nam skupić się na detalach. To właśnie one robią różnicę i przekładają się na lepsze osiągi - wyjaśnił Franz Tost.
Red Bull potrzebował zmiany. Czytaj więcej!
Szef ekipy zapowiedział, że wszystkie części bolidu współpracujące z silnikami Hondy będą takiej samej specyfikacji jak ich odpowiedniki w samochodach Red Bulla. Pozostałe podzespoły pozostaną takie, jak w sezonie 2018, ponieważ Toro Rosso nie jest w stanie nadążyć za rozwojem ekipy fabrycznej. - Mamy grupkę ludzi zajmujących się rozwojem, użycie części z ubiegłorocznego projektu postawi nas w lepszej sytuacji pod kątem progresu w trakcie sezonu - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Jakie są marzenia Kubicy? "Zrobienie dobrej roboty i pozostanie w F1 na dłużej"