W zeszłym roku Fernando Alonso był jednym z najbardziej zapracowanych kierowców na świecie, bo łączył starty w Formule 1 z wyścigami długodystansowymi WEC. Od tego sezonu Hiszpana nie oglądamy jednak w królowej motorsportu, ale za to nadal będzie blisko związany z McLarenem.
To właśnie przy wsparciu stajni z Woking wystartuje w zbliżającym się Indianapolis 500. 37-latek celuje w wygraną w tych zawodach, bo w ten sposób zgarnie potrójną koronę motorsportu. Już wcześniej Alonso wygrywał bowiem Grand Prix Monako w F1 oraz wyścig 24h Le Mans.
Renault zachwycone Danielem Ricciardo. Czytaj więcej!
Dlatego też Alonso nie zastanawiał się długo, by zostać ambasadorem McLarena. Do jego obowiązków należeć będzie testowanie samochodów w roku 2019 i 2020. - Tak jak mówiłem kilka miesięcy temu, czuję się u szczytu moich możliwości. Przebywanie w domu byłoby stratą czasu. Dla mnie i zespołu. Jestem na najlepszym etapie mojej kariery. Po części dlatego, że rywalizuję w różnych seriach wyścigowych - powiedział były mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 101. Wybuch pożaru zszokował Małysza i Martona. "Krzyczałem do Adama, żeby uciekał"
Kierowca z Oviedo nie wykluczył przy tym, że któregoś dnia ponownie może stanąć do rywalizacji w F1. Dojdzie do tego pod warunkiem, że zespół zapewni mu konkurencyjny samochód. - Chcę wygrywać jak najwięcej wyścigów. Wolę też pozostać zaangażowanym w F1, tak na wszelki wypadek - dodał.
Lawrence Stroll wpada w panikę. Czytaj więcej!
Alonso podkreślił, że w żaden sposób nie odczuwa tego, aby miał już 37 lat i przez to był niekonkurencyjny. - Jestem silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Fizycznie, psychicznie, pod kątem stylu jazdy. Jestem konkurencyjny za kierownicą każdego samochodu, do którego wsiądę. Będę kontynuować taki tryb życia jeszcze przez kilka lat. Sam będę wybierać wyścigi, które będą kształtować moją karierę. Pojawię się w F1 w momencie, gdy znów będę mieć szanse na zwycięstwa w tym sporcie - podsumował.