Transfer Charlesa Leclerca do Ferrari sprawił, że we własnym zespole Sebastianowi Vettelowi wyrósł poważny rywal. Młody Monakijczyk już w trakcie przedsezonowych testów udowodnił, że potrafi być szybki i może włączyć się do walki o tytuł mistrzowski w sezonie 2019.
Jednak szefostwo stajni z Maranello w połowie lutego zapowiedziało, że w pierwszej fazie rywalizacji to Vettel będzie liderem zespołu. - To nie był komunikat skierowany w moją stronę. Nie sądzę, aby Mattia Binotto (szef zespołu - dop. aut.) powiedział coś nadzwyczajnego - skomentował 21-latek.
W Ferrari nie będzie wewnętrznej bitwy. Czytaj więcej!
Leclerc doskonale rozumie decyzję swojego nowego zespołu, bo to właśnie Vettel w dwóch ostatnich sezonach walczył o tytuł mistrzowski. Za Niemcem przemawia też doświadczenie. W końcu mowa o czterokrotnym mistrzu świata. Tymczasem przed Monakijczykiem dopiero drugi sezon w F1.
- Wiedziałem, że taki będzie układ sił w Ferrari od pewnego czasu. Dla mnie to logiczne i zrozumiałe. Jestem nowy w zespole. To oczywiste, że w takiej sytuacji kierowca z większym stażem jest faworyzowany, gdy dochodzi do określonych sytuacji. Rozumiem to ja, rozumie to Sebastian - dodał Leclerc.
Haas nie martwi się brexitem. Czytaj więcej!
Kierowca z księstwa nie ukrywa jednak, że swoimi występami postara się sprawić, aby Ferrari miało ból głowy i musiało nieco zweryfikować swoje poglądy na sezon 2019. - Nie zawsze musi być tak, że to Vettel jest liderem. Moim zadaniem jest być tak szybkim, aby nie trzeba było stosować team orders - ocenił.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica określił cel na sezon 2019. "Zawsze byłem kiepski w obietnicach"