W minionym sezonie Mick Schumacher zdobył tytuł mistrzowski w europejskiej Formule 3, czym zapracował na awans do Formuły 2. Jednak talent Niemca w połączeniu ze znanym nazwiskiem sprawiły, że zainteresowało się nim kilka zespołów z królowej motorsportu.
Ostatecznie 19-latek dołączył do akademii talentów Ferrari i być może już w kwietniu podczas testów w Bahrajnie usiądzie za kierownicą samochodu Formuły 1. Niektóre media spekulują nawet o możliwości dołączenia Schumachera do stawki w roku 2020. To wywołuje coraz większą presję na kierowcy z Niemiec.
Niezawodność zmartwieniem Ferrari. Czytaj więcej!
- Jestem szczęśliwy, że trafił do Ferrari. Znam Micka od dziecka. Kocham go, to wspaniały chłopak. Jednak zostawcie go w spokoju. On pokazuje swoimi występami, że ma spory talent - powiedział Jean Todt, który przed laty był szefem Ferrari w okresie największych sukcesów Michaela Schumachera.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". El Clasico traci swój blask. "Kalendarz jest przepełniony"
- Mick to miły chłopak, ale przy tym bardzo skromny i dobrze wykształcony. Będę uważnie śledzić jego karierę. Zresztą, robię to od początku. Jest lojalny. Nie został jeszcze zepsuty przez świat F1 - dodał obecny prezydent FIA.
Todt zwrócił uwagę na to, że dla młodych kierowców bardzo ważne jest, aby rozpocząć przygodę z F1 w odpowiednim zespole. Wyniki w debiutanckim sezonie mogą bowiem rzutować na przebieg dalszej kariery.
Ferrari ugięło się pod presją. Czytaj więcej!
- Mamy teraz trzech debiutantów i ich wyniki uzależnione są od samochodu. To nie jest kwestia umiejętności. Jeśli ich maszyna będzie niekonkurencyjna, zostaną z tyłu. Jeśli usadowisz Hamiltona w najgorszym pojeździe, nie będzie kolekcjonować kolejnych pole position, nie będzie mistrzem świata. Mamy też przykład Alonso, który odszedł z F1, bo nie miał zwycięskiego samochodu - podsumował Todt.