F1: Timo Glock stanął w obronie Roberta Kubicy. "Trzeba być ostrożnym przy wyciąganiu wniosków"

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

- Momentami Kubica był na poziomie Russella - uważa Timo Glock. Były niemiecki kierowca F1, a obecnie ekspert telewizyjny, stanął w obronie Polaka po Grand Prix Australii.

Zdaniem niemieckiego "Auto Bilda" powrót Roberta Kubicy do Formuły 1  to najbardziej spektakularne wydarzenie w królowej motorsportu od wyczynu Michaela Schumachera, który w sezonie 2010 pojawił się w stawce jako kierowca Mercedesa. Kilka lat wcześniej "Schumi" pożegnał się z F1 i wydawało się, że robi to na zawsze.

Tak jak wielu krytykowało Schumachera za powrót do stawki, bo za kierownicą Mercedesa nie przypominał mistrza z dawnych lat, tak teraz obrywa się Kubicy. Polak za kierownicą Williamsa dojechał do mety na ostatniej pozycji. Do najlepszego Valtteriego Bottasa stracił aż trzy okrążenia.

Czytaj także: Komplementy pod adresem Lance'a Strolla

Jednak Timo Glock stanął w obronie 34-latka. - Patrzyłem dokładnie na czasy. Momentami Kubica był na poziomie Russella. Trzeba być bardzo ostrożnym przy wyciąganiu wniosków - powiedział były kierowca F1, a obecnie ekspert stacji RTL.

Glock zwrócił uwagę na fakt, że kierowcy z końca stawki są bardzo często dublowani i muszą uważnie patrzeć w lusterka. Tymczasem Kubica jedno z nich stracił już na trzecim okrążeniu. Utrudniło mu to zadanie, jakim jest przepuszczanie szybszych rywali.

Czytaj także: Wyrazy podziękowania dla prof. Rossello

- Wiem to z własnego doświadczenia, że gdy prowadzisz tak kiepski samochód, to wszystko zależy od tego, w którym fragmencie toru się znajdujesz. Od tego, gdzie jesteś dublowany, ile czasu stracisz na takim manewrze. Ale też oczywiste jest to, że jazda jedną ręką w porównaniu do prowadzenia dwoma jest mankamentem w przypadku Kubicy - dodał Glock.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Źródło artykułu: