We wtorek na torze w Bahrajnie po raz pierwszy zobaczyliśmy Micka Schumachera za kierownicą Ferrari. Niemiec zakończył sesję testową na drugiej pozycji z niewielką stratą do najszybszego Maxa Verstappena. Biorąc pod uwagę jak ważną postacią dla Formuły 1 jest Michael Schumacher, 20-latek znalazł się na nagłówkach w wielu krajach.
- Nie jest taki zły, co? - komentował występ młodego Niemca menedżer Nicolas Todt, który dba o rozwój jego kariery i liczy na to, że któregoś dnia Schumacher trafi do królowej motorsportu.
Czytaj także: Ferrari zachowuje spokój
Jednak pozostali eksperci zachowują spokój. Pierwsze jazdy Schumachera nie wywarły wrażenia m.in. na Janie Lammersie. Holender uważa, że znacznie szybciej i łatwiej swoim talentem w F1 wykazali się Charles Leclerc i Max Verstappen.
- Niektórzy kierowcy od razu wywierają na tobie wrażenie, inni potrzebują nieco czasu. Schumacher znajduje się w tej grupie. To nie jest Verstappen, który został okrzyknięty mistrzem świata, jeśli chodzi o sposób prowadzenia samochodu. W F1 ważną rolę odgrywa samochód. Niemcowi pomaga to, że poprowadził Ferrari - skomentował Lammers na łamach "Algemeen Dagblad".
Podobnego zdania jest dziennikarz Olav Mol. - Nie krzyczę "wow" na widok jego jazdy. Wolę się z tym wstrzymać. Póki co, widzę młodego mężczyznę, który wciąż ma sporą drogę do pokonania - stwierdził komentator F1.
Czytaj także: Możliwe zmiany w formacie weekendu F1
Holender nie wątpi przy tym, że któregoś dnia Schumacher może osiągać sukcesy w barwach Ferrari, niczym przed laty jego ojciec. - Ferrari nie postawiłoby na niego, gdyby miał wyłącznie nazwisko, choć ono niewątpliwie mu pomaga. Jednak nie wystarczy. Do tej pory uważałem go jednak za przeciętniaka we wszystkich klasach, w których startował. Zobaczymy czy udowodni mi, że się mylę. Ma na to sporo czasu - podsumował Mol w holenderskiej prasie.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1