F1: Claire Williams bierze winę na siebie. "Pewne zmiany były moją inicjatywą"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Claire Williams
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Claire Williams

- Pewne zmiany były moją inicjatywą i okazały się błędem. To moja wina - mówi Claire Williams. Brytyjka po raz pierwszy przyznała, że jest odpowiedzialna za niepowodzenia zespołu z Grove na starcie nowego sezonu.

Gdy podczas zimowych testów w Barcelonie Williams spóźnił się z budową samochodu, Claire Williams miała niełatwe zadanie i musiała tłumaczyć dziesiątkom dziennikarzy przyczyny takiego stanu rzeczy. Teraz szefowa brytyjskiej ekipy znalazła się w jeszcze trudniejszej sytuacji, bo wyniki dwóch dotychczas rozegranych wyścigów są alarmujące.

- Abyśmy mieli szansę utrzymać pewien poziom, a nawet go podnieść, zmieniliśmy coś w strukturze wewnętrznej i okazało się to błędem. Pewne zmiany były moją inicjatywą. To moja wina - powiedziała Williams w rozmowie z francuskim "Auto Hebdo".

Czytaj także: Charles Leclerc ma powody do dumy

Brytyjka nie powiedziała tego wprost, ale wiele wskazuje na to, że ma na myśli m.in. zatrudnienie Paddy'ego Lowe'a. Brytyjczyk dołączył do firmy przed sezonem 2017, gdy ta zajmowała piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Dzięki jego pracy Williams miał awansować o pozycję w wyżej w Formule 1. Tymczasem został sprowadzony na samo dno.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię

Lowe obecnie znajduje się poza Williamsem, bo przed Grand Prix Australii udał się na urlop, a szefowa stajni z Grove wierzy w talent pozostałych inżynierów. - Nie chcę odpowiadać na pytanie dotyczącego Paddy'ego. Trudno mi mówić o nim i jego roli w tym, co się stało - dodała.

Problemy Williamsa oraz odejście Lowe'a sprawiło, że do pracy w firmie wrócił Patrick Head. 72-latek został konsultantem technicznym. - Ufam inżynierom w naszej firmie bezgranicznie i wierzę, że razem zmierzamy we właściwym kierunku. Patrick Head wspiera ich w tych trudnych chwilach. Ma ogromne doświadczenie, charakter. Ludzie go słuchają. Jego rady i wsparcie są bardzo cenne - oceniła szefowa Williamsa.

Williams ma przy tym świadomość, że obecny model pracy ekipy może nie być optymalny. W F1 zapanowała bowiem moda na tworzenie "zespołów B", które współpracują z większymi graczami i w ten sposób mają łatwy i tani dostęp do części najwyższej jakości. - My staramy się produkować na własną rękę jak najwięcej części. Pracuje dla nas 620 osób. Musimy stworzyć taką przyszłość dla Williamsa, by równocześnie zachować naszą kulturę pracy. To wyzwanie, z którym się mierzymy - oceniła Brytyjka.

Czytaj także: Vettel może zakończyć karierę 

Szefowa zespołu zwróciła też uwagę na firmę Williams Advanced Engineering. Została ona założona przed laty, by wykorzystywać doświadczenie inżynierów F1. Pomysł zakładał, że będzie ona dodatkowym źródłem dochodu. Tymczasem tylko raz wygenerowała zysk.

- Firma została stworzona w 2010 roku, aby wspierać zespół. To była reakcja na spadek zainteresowania sponsorów. Jednak w tej chwili ma niewielki wkład w finansowanie ekipy. Nasz budżet jest niemal całkowicie zależny od sponsorów i dochodów z puli nagród F1 - wyjaśniła Williams.

Mimo tych trudności, Williams wierzy w odwrócenie złej karty. - Uwierz mi, nie chowamy głowy w piasek. Wiemy, gdzie jesteśmy i czego potrzebujemy, by wygrywać. Tyle że to długi proces. Ścigamy się od 42 lat. To nasza pasja. Jesteśmy teraz na końcu stawki. Wiem jednak, że powrót na należne nam miejsce to kwestia czasu. Nie rozmawiałabym z dziennikarzami, gdybym nie była tego pewna - podsumowała Williams.

Komentarze (8)
avatar
fanf1
4.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żart. Szkoda Roberta 
avatar
jerry272
4.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a nie można spróbować jako zespół B , podpatrzyć co i jak ma konkurencja żeby wiedzieć w którą stronę a potem zrobić swój udoskonalony model , nie było by to prościej .Zdaje sobie sprawę że moż Czytaj całość
avatar
RobertW18
4.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Wiemy, gdzie jesteśmy i czego potrzebujemy, by wygrywać. Tyle że to długi proces. Ścigamy się od 42 lat."
Dobrze, że wskazała, w jakim mniej więcej wymiarze trzeba rozumieć "długi proces".