Kubica zajął 17. miejsce w Grand Prix Chin. George Russell, jego kolega z zespołu, był jedną lokatę przed Polakiem. Przez szybkie ochłodzenie w Szanghaju i słabo rozgrzane opony, bączka na torze wykręcił m.in. Kubica. To tylko symbol słabego wyniku. W Williamsie nie widać wyraźnego progresu.
- Na poziomie rywalizacji w Formule 1 nie możemy zakładać, że dziś coś poprawimy, a jutro będą efekty. Tam nic nie dzieje się od razu. Wejście na poziom prezentowany przez resztę potrwa. A mam na myśli tylko choćby połowę stawki. Na szczęście Williams to nie jest zespół, który pojawił się znikąd. Mają ogromne doświadczenie. Williams ma też dobre wyniki finansowe. Mam więc nadzieję, że córka Franka Williamsa zrozumie, że Formuła 1 to inwestowanie. Bez tego elementu nie ma funkcjonowania na najwyższym poziomie - tłumaczy Krzysztof Hołowczyc.
Utytułowany były kierowca rajdowy odczuwa zgrzyt, że Kubica przyszedł do Williamsa w tak kiepskim momencie. Z drugiej strony po raz kolejny podkreśla, że cieszy się z samego faktu, że Polak jest w grze i znowu może się ścigać. - Zespół na pewno wykonuje swój plan i ma ambicje. Nie mówiąc już o samych kierowcach.
Gosia Rdest: Kubica w spódnicy? Nie przeszkadza mi to! >>
Na pytanie, czy słabe wyniki są również powodem błędów Kubicy, Hołowczyc odpowiada, że pomyłek nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Od stawki odstaje nie tylko Polak, ale też jego zespołowy kolega.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
- Między ich wynikami jest analogia. Nie doszukiwałbym się więc jakiś szczególnych błędów u Roberta, choć każdy, on też, popełnia błędy. Myślę jednak, że nie decydują one o poziomie zespołu. Wszystkich nas bolą rezultaty, ale wierzę, że sytuacja się poprawi. Zresztą, gorzej być nie może - zaznacza Hołowczyc.
Kubicy w osiągnięciu lepszego wyniku w Chinach nie pomógł też fatalny pit-stop. Nie dość, że Williams nie dysponuje konkurencyjnym samochodem, to jeszcze ma problemy z płynną obsługą kierowców. Bolid Polaka spadł z podnośnika.
- Nawet najlepsze zespoły miały takie przygody. Nie doszukiwałbym się w tym niczego szczególnego. Choć oczywiście przy takich wynikach motywacja całego zespołu może być słabsza - przyznaje Hołowczyc.