F1: smutne urodziny Franka Williamsa. Niszczony jest dorobek jego życia

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: od lewej Frank Williams, Claire Williams i George Russell
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: od lewej Frank Williams, Claire Williams i George Russell

Frank Williams obchodzi we wtorek 77. urodziny. Jedne ze smutniejszych w swoim życiu. Brytyjczyk musi patrzeć na to, jak niszczony jest dorobek w Formule 1. I dokonać refleksji, że być może czas na gruntowne zmiany w firmie.

Przed kilkoma laty Frank Williams wycofał się z bieżącej działalności w Williamsie i Formule 1. Spowodowane to było kłopotami ze zdrowiem. Brytyjczyk od dawna porusza się na wózku inwalidzkim, po tym jak przeżył fatalny wypadek samochodowy na południu Francji. Do tego doszły problemy z płucami. W efekcie lekarze nie zgodzili się, by w tak podeszłym wieku latał samolotami.

Doświadczony inżynier zachował oficjalnie stanowisko szefa zespołu, ale za sznurki zaczęła pociągać jego córka. Formalnie Claire Williams jest jedynie zastępcą ojca. W dniu 77. urodzin Brytyjczyk musi się jednak zastanawiać, czy aby na pewno dokonał słusznego wyboru.

Czytaj także: Fatalna prognoza dla Ferrari 

Williams władzę w firmie oddawał stopniowo. W tym samym czasie jego córka pięła się po kolejnych szczeblach kariery. Zaczynała od stanowiska osoby odpowiedzialnej za komunikację, a zakończyła na samym szczycie.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Tak naprawdę nie wiadomo, na ile Williams ma wolną rękę w działaniu, a na ile wykonuje polecenia ojca. Brytyjka wyznaje bowiem romantyczną ideę Formuły 1, w której zespół jest konstruktorem i tworzy samodzielnie jak najwięcej części. Taka koncepcja dawała sukcesy w latach 80. i 90., ale czasy się zmieniły. Pytanie, na ile jest to wizja Claire, a na ile jej ojca.

Gdy Frank Williams we wtorkowy wieczór będzie chciał przeanalizować losy swojego dziecka, jak można określić zespół z Grove, dojdzie do smutnych wniosków. Perspektywy dla ekipy są dość ponure. Williams ma trzy wyjścia: zostać "ekipą B" i sprowadzić się do partnera jednego z większych graczy, pogodzić się z rolą najsłabszej ekipy albo zamknąć swoją działalność.

Czytaj także: Iskrzy między Verstappenem a Vettelem 

Żaden ze scenariuszy przyszłości nie zakłada, by Williams miał ponownie sięgać po tytuły mistrzowskie. F1 nie przypomina już bowiem sportu z początków działalności Franka Williamsa, gdzie pierwsze samochody konstruowano w małym pomieszczeniu, przypominającym bardziej szopę, niż profesjonalną fabrykę.

W XXI wieku Williams nie ma większych szans, by konkurować z potentatami motoryzacyjnymi. Nie stoi za nim żaden wielki producent. Gdyby takowy się pojawił i chciał zainwestować środki w Grove, wiązałoby się to z oddaniem części władzy w firmie i utratą autonomii. Tego Williamsowie również nie chcą.

Być może przy okazji 77. urodzin Frank Williams znajdzie czas, by wypić szklankę whisky z Patrickiem Headem. Obu Brytyjczyków dzieli ledwie pięć lat, a Head właśnie wrócił do pracy w firmie jako konsultant techniczny. Być może obaj znajdą czas, by powspominać dawne sukcesy, ale też zastanowią się nad przyszłością.

Bo obecnie zespół potrzebuje odważnych decyzji i zmian. Mike O'Driscoll stoi na czele całej grupy Williams i dba o jej finanse, dość dobrze wykonując swoją pracę. Najlepiej świadczą o tym raporty finansowe za rok 2018, w którym firma wykazała zyski. Tyle że trudno chwalić się większymi przychodami, gdy drugi sezon z rzędu okupuje się ostatnie miejsce w tabeli konstruktorów. W końcu w F1 nie chodzi o to, by wykazywać przychody, a by zdobywać tytuły.

Tkwienie w romantycznej idei F1, którą wyznaje Claire Williams, po części ze względu na dorobek ojca w tym sporcie, jest najszybszą drogą do najgorszego scenariusza. Zamknięcia firmy z Grove i zakończenia działalności.

Źródło artykułu: