Dla Ferrari ostatnie Grand Prix Hiszpanii zakończyło się wielkim rozczarowaniem, bo mimo przywiezienia do Barcelony nowego silnika, zespół z Maranello po raz kolejny nie był w stanie pokonać Mercedesa w F1. Niemcy wywalczyli piąty dublet z rzędu i tylko katastrofa mogłaby im odebrać tytuł mistrzowski w tym roku.
Jednak kierownictwo włoskiej firmy zachowuje spokój. - Nie panikujemy. Moim zadaniem jest zapobieganie rozsiewaniu się plotek, więc reaguję na czas. Zwieramy szeregi - powiedział na łamach "La Gazzetta dello Sport" Louis Camilleri, dyrektor generalny Ferrari.
Czytaj także: Włoska prasa bezwzględna dla Ferrari
Tymczasem po Grand Prix Hiszpanii Mattia Binotto, szef zespołu, potrafił przyznać się do obrania błędnej koncepcji aerodynamicznej samochodu na rok 2019. Ferrari traci bowiem sporo czasu w zakrętach. Naprawienie sytuacji może zająć ekipie kilka tygodni, a nawet miesięcy (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
- Jestem pewien, że Mattia znajdzie rozwiązanie. Kluczowe będą testy F1 w Barcelonie. Jestem pewien, że możemy wrócić do gry. Nie mam kryształowej kuli, więc nie mogę powiedzieć kiedy to nastąpi. Testy nam jednak pomogą - dodał Camilleri.
Czytaj także: Dominacja Mercedesa źle wpływa na F1
Najważniejsza osoba w Ferrari ma jednak świadomość tego, że kolejne Grand Prix Monako będzie bardzo trudne dla jej ekipy ze względu na kręty i wąski tor uliczny. - Mamy tam sporo wolnych zakrętów, podobnych do trzeciego sektora w Barcelonie, gdzie traciliśmy dużo czasu przez cały weekend - podsumował Włoch.