F1: Grand Prix Monako. Śmierć Nikiego Laudy nie wpłynie na Lewisa Hamiltona. "Gdy wsiadasz do kokpitu, wszystko gaśnie"

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton (po lewej) i Niki Lauda
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton (po lewej) i Niki Lauda

Śmierć Nikiego Laudy dotknęła Lewisa Hamiltona. W środę Brytyjczyk poprosił o zwolnienie z udziału w konferencji prasowej z tego powodu. Odejście 70-latka nie powinno mieć jednak wpływu na występ Hamiltona w Grand Prix Monako.

Niki Lauda odegrał ważną rolę w życiu Lewisa Hamiltona. To właśnie Austriak namówił Brytyjczyka do transferu do Mercedesa. W ostatnich latach obaj mieli okazję współpracować w niemieckiej ekipie i nawiązali przyjacielskie relacje.

Śmierć Laudy dotknęła Hamiltona, który zrezygnował z udziału konferencji przed Grand Prix Monako. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że 34-latek poradzi sobie ze stratą przyjaciela i w niedzielę pojedzie po wygraną w wyścigu Formuły 1.

Czytaj także: Wzruszające słowa Vettela o Laudzie

- Zarządzanie psychiką jest czymś, co musiałem robić przez całą karierę. I właśnie dlatego ciągle żyję. W moich czasach było mnóstwo wypadków śmiertelnych w F1. Każdy był przekonany, że przyjdzie taki dzień, że któryś z nas zginie na torze. Straciłem w wyścigach 57 osób, część z nich to byli moi przyjaciele - powiedział "Motorsportowi" sir Jackie Stewart, były mistrz świata F1.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kluby powinny brać przykład z Piasta. "Mistrz nie wyskoczył z kapelusza"

Stewart nie ma wątpliwości, że Hamilton w niedzielę będzie skupiony na jednym - odniesieniu zwycięstwa. - Podejrzewam, że Lewis podejdzie do tego w taki sposób, w jaki ja podchodziłem przed laty. Kiedy Jochen Rindt zmarł na Monzy, a był moim bliskim przyjacielem w tamtych czasach, płakałem w momencie wsiadania do samochodu. Płakałem, kiedy wychodziłem z kokpitu po wyścigu. Równocześnie wykręciłem wtedy swoje najszybsze okrążenie w karierze na Monzy - dodał Stewart.

Lauda w ostatnich latach był dyrektorem Mercedesa. Dlatego też to właśnie ten zespół najmocniej odczuł odejście Austriaka. Były mistrz świata F1 do połowy ubiegłego roku regularnie podróżował bowiem na wyścigi królowej motorsportu.

- To smutne, że Niki nie żyje. Był moim dobrym przyjacielem i doznałem szoku, gdy usłyszałem o jego odejściu. Mercedes będzie dotknięty jego tragedią mocniej niż ktokolwiek inny. Spędził wiele czasu z tą ekipą. Jednak gdy wsiadasz do kokpitu, wszystko gaśnie. Jesteś kierowcą, twoim zadaniem jest prowadzić samochód. Musisz jechać na limicie i Hamilton jest w stanie to zrobić - ocenił były mistrz świata F1.

Czytaj także: Williams włączył się do walki z demencją

Stewart uważa, że wygrana Hamiltona w Monako byłaby świetnym sposobem na uczczenie pamięci Laudy. - Tak sądzę, ale też uważam, że dla Nikiego nie miałoby to większego znaczenia. Był fantastycznym człowiekiem. Pomyślałby sobie, że powinni wygrać w Monako. Niezależnie od tego, czy jest z nimi czy nie. I nie żartuję teraz - podsumował Stewart.

Źródło artykułu: