Robert Kubica ukończył Grand Prix Monako na 18. miejscu. Polak stracił szansę na dobry wynik wskutek kolizji spowodowanej przez Antonio Giovinazziego.
- Zostałem uderzony z tyłu i tyle. Biorąc pod uwagę linię, którą jechałem, nie było tam miejsca, żeby ktoś mi wszedł pod pachę - mówi Kubica w rozmowie dla "Przeglądu Sportowego".
Polak stara się szukać pozytywów w niedzielnym występie. Po raz pierwszy w tym sezonie dowiózł za plecami rywala z innego zespołu. Mówi, że jego wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby... spadł deszcz.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Zobacz także: F1: Grand Prix Monako. Zobacz nagranie kolizji Giovinazziego z Kubicą
- Fakt jest taki, że gdyby był deszcz, to by się to rozegrało inaczej, ale nie padało. Łatwo się mówi po fakcie. Okno zjazdu do boksów było otwarte od pewnego okrążenia. W momencie, gdy pojawił się safety car, z reguły zjeżdża bolid, który jest z przodu, ale tak się nie stało. Jak mówię, nie mam pełnego obrazu. Ja tylko prowadzę i robię to, co w mojej mocy. Uważam, że w ten weekend, dopóki byłem w stanie robić to, co do mnie należało, zrobiłem to całkiem nieźle - podkreśla.
Kolejny wyścig F1 odbędzie się w Kanadzie: 7-9 czerwca. Jak na razie kierowcy Williamsa nie zdobyli w tym sezonie ani jednego punktu i zajmują ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów.
- Z sześciu wyścigów, które przejechałem w tym sezonie, uważam, że poza Australią, gdzie miałem pecha na pierwszym okrążeniu, wszystkie decyzje były właściwe i z reguły zyskiwałem. Oczywiście stracić nie mogłem, bo startuję ostatni czy prawie ostatni, ale w momentach, gdy narzędzie ma mniej do powiedzenia, to uważam, że pokazuję, że za dużo mi nie brakuje - przyznaje Robert Kubica.
Zobacz także: F1: Robert Kubica ostro potraktował inżyniera Williamsa. "Naprawdę wiem, co robić!"