Na torze ulicznym w Monako bardzo trudno o manewry wyprzedzania. Dlatego też Max Verstappen poczuł ogromną szansę na sprawienie niespodzianki podczas neutralizacji, gdy czołówka zjechała do alei serwisowej, by wymienić opony.
Holender wyjechał ze swojego stanowiska minimalnie przed Valtterim Bottasem i doprowadził do kontaktu. Sędziowie uznali, że ekipa Red Bull Racing powinna w tej sytuacji poczekać z wypuszczeniem Holendra, bo doprowadził on do niebezpiecznej sytuacji w pit-lane. Za to nałożono na niego karę pięciu sekund.
Czytaj także: Verstappen przegrał na własne życzenie
Świadomość kary nie powstrzymała Verstappena od atakowania Lewisa Hamiltona. Jeszcze na przedostatnim okrążeniu Holender próbował wyprzedzić kierowcę Mercedesa, choć wiedział, że wskutek kary i tak nie wygra Grand Prix Monako.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
- Decyzja sędziów podgrzała mnie jeszcze bardziej. Gdy tylko usłyszałem o niej, naciskałem jeszcze mocniej na Lewisa. On celowo jechał tak wolno. Tymczasem ja ciągle siedziałem mu na plecach. Na pewnym etapie musiał jednak przyspieszyć, bo bym go wyprzedził. W ten sposób kompletnie zniszczył opony - powiedział "Motorsportowi" kierowca z Holandii.
Verstappen dojechał do mety jako drugi, ale różnice w czołówce były minimalne. Dlatego po doliczeniu kary spadł na czwartą lokatę.
Czytaj także: Pogrzeb Laudy bez Ecclestone'a
- Ten wyścig dał mi sporo frajdy. Szkoda, że byłem czwarty. Nie zmienia to faktu, że czerpałem radość ze ścigania w Monako - dodał.