Odkąd Robert Kubica wrócił do Formuły 1, kibice i eksperci twierdzili, że tory uliczne będą prawdziwą katorgą dla kierowcy Williamsa. Ich zdaniem, ze względu na kontuzjowaną rękę i ograniczenia fizyczne, 34-latek miał mieć problemy z płynną jazdą.
Tymczasem w Grand Prix Monako polski kierowca zaliczył najlepszy występ w sezonie. Na torze, gdzie ważniejsze są umiejętności niż osiągi samochodu, pokazał się z bardzo dobrej strony.
Czytaj także: Analiza strategii Williamsa w Monako
- Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Myślę, że wielu ludzi myślało, że nawet nie będę w stanie skręcić kierownicą. Znajdowałem się w niełatwej sytuacji i myślę, że poradziłem sobie całkiem nieźle. Mogę być zadowolony. Wynik mógłby być lepszy, ale takie są wyścigi - powiedział na łamach "Motorsportu" Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Kubica nie rozumiał trwającej dyskusji na temat jego zdolności do jazdy po takich torach jak Monako. - Ludzie mówili, że pierwszy zakręt będzie dla mnie problemem, a przecież we wszystkich wyścigach poradziłem sobie z nim bardzo dobrze. Wystarczy, że masz w sobie odpowiedni instynkt wyścigowy, to jesteś w stanie uporać się z pierwszym zakrętem czy okrążeniem otwierającym rywalizację - dodał.
Wyścig Kubicy w Monako został zrujnowany przez Antonio Giovinazziego, który uderzył w Polaka w zakręcie La Rascasse. W ten sposób Polak stracił 15. pozycję (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Verstappen zniszczył wyścig Bottasowi
- Po starcie zyskałem pozycję, umiałem dobrze zarządzać oponami. Potrafiłem utrzymać rywali z tyłu, ale wiedziałem, że będę musiał zjechać na pit-stop. Pojawiały się drobne opady na deszczu, więc zostaliśmy na torze. Taka strategia nie przyniosła efektów, bo opady się nie nasiliły. Sytuacja z Giovinazzim? Niewiele można było zrobić. Takie są wyścigi - podsumował.