Wtorkowy komunikat Williamsa o odejściu Paddy'ego Lowe'a był zaskoczeniem. Bo wszyscy tak naprawdę zapomnieli o tym, że Brytyjczyk teoretycznie jest jeszcze związany z zespołem z Grove. W końcu na początku marca poprosił o urlop z "przyczyn osobistych" i od tego momentu nie pojawił się na ani jednym wyścigu F1. Nie pojawiał się też w fabryce.
W padoku Formuły 1 wszyscy doskonale wiedzieli, że Lowe już nie wróci do pracy w Williamsie. Swoją robotę do wykonania mieli jedynie prawnicy, bo Brytyjczykowi zapewniono w kontrakcie sowitą odprawę, stał się też akcjonariuszem firmy wraz ze swoim powrotem do Williamsa w roku 2017.
Czytaj także: Koniec kariery jedną z opcji Vettela
Jak widać, trudne negocjacje trwały trzy miesiące i udało się ustalić zasady, na których Lowe opuścił pokład Williamsa. Wypowiedzi z komunikatu prasowego (możesz je przeczytać TUTAJ) to element korporacyjnej nowomowy. Przecież nikt nie napisze, że Lowe'owi pokazano drzwi, bo przed rokiem stworzył jeden z gorszych samochodów w historii Williamsa. Bo doprowadził do chaosu w firmie, przez który ekipa spóźniła się na tegoroczne testy F1.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
[/color]
Komunikat Williamsa nic nie zmienia, jeśli chodzi o tu i teraz zespołu. Od marca ekipa dostosowała się do życia Lowe'a. Wprawdzie nie zatrudniła nowego dyrektora technicznego, ale w roli konsultanta technicznego sprowadzono z emerytury Patricka Heada. To rozwiązanie doraźne, bo Williams w obecnej formie nie jest w stanie skłonić do pracy w Grove topowych inżynierów z innych firm.
Nieznana jest natomiast przyszłość samego Lowe'a. 57 lat to za wcześnie, by żegnać się z F1. - Jego odejście nie jest niespodzianką. Zastanawiam się tylko, który zespół zatrudni Lowe'a. Bo na rynku nie widać dla niego żadnej oczywistej opcji. Może zostanie kolejnym doradcą FIA lub F1? - skomentował Craig Scarborough, dziennikarz zajmujący się kwestiami technicznymi w F1.
Lowe w swojej karierze miał epizody, w których był w stanie tworzyć konkurencyjne samochody. Jak chociażby w Mercedesie, w którym pracował przed transferem do Williamsa, czy wcześniej w McLarenie. W tak hermetycznym świecie jak F1 może się okazać, że ktoś wkrótce złoży ofertę Brytyjczykowi. Mając nadzieję na to, że Lowe odzyska swój nos techniczny.
Brytyjczyk może odetchnąć z ulgą. We wtorek oficjalnie zakończył swój najgorszy okres w życiu. Spadł ze szczytu na samo dno. Przecież wraz z Mercedesem zdobywał tytuły mistrzowskie, a powrót do Williamsa jawił się jako nowe wyzwanie. Tyle że zadanie go przerosło. Być może wkrótce opowie o kulisach pracy w fabryce w Grove i trudno nie ulec wrażeniu, że nie będzie obwiniać tylko siebie za niepowodzenie tej misji.
Lowe, gdy jego posada wisiała na włosku w trakcie zimowych testów F1 w Barcelonie jasno dawał do zrozumienia, że realia w Williamsie przerosły jego oczekiwania. - Jestem w F1 od wielu lat i zauważyłem, że ludzie mają nawyk do zwalniania pracowników, gdy coś nie funkcjonuje tak jak powinno. Tyle że większe zespoły tego nie robią. Stawiają na stabilizację - twierdził pod koniec lutego, na kilka dni przed swoim "urlopem" (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Brytyjczycy o ataku Russella na Kubicę
Zimą w Barcelonie sporo mówiło się o konflikcie na linii Paddy Lowe - Claire Williams. Dyrektor techniczny Williamsa miał mieć odmienne zdanie w kilku kwestiach, a pracownicy zespołu momentami wątpili w to, kto tak naprawdę nimi zarządza. Od pewnego czasu mają jasność. Teraz cała odpowiedzialność spoczywa na barkach Brytyjki. Jeśli powinie się jej noga, jeśli ekipa nie odbije się od dna F1, podzieli los Lowe'a.
P. Kuczera jest w bardzo podobnej sytuacji. Tylko, że ten jeszcze na tym szczycie nie był Czytaj całość