W drugiej sesji treningowej F1 przed Grand Prix Austrii doszło do fatalnie wyglądającego wypadku Maxa Verstappena. 21-latek stracił panowanie nad swoim samochodem w ostatnim zakręcie i uderzył tyłem o bandy. Wskutek tego zdarzenia w jego maszynie mocno zniszczone zostało zawieszenie (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Zdaniem kierowcy Red Bull Racing, winę za ten incydent ponosi mocny wiatr. - Narzekałem na podmuchy już na wcześniejszym okrążeniu. Jazda była naprawdę trudna. W niektórych miejscach traciłem tył - stwierdził Verstappen w Sky Sports.
Czytaj także: Możliwa wymiana kierowców w Red Bullu
Holender podkreślił, że po zmianach regulaminowych samochody F1 w tym roku stały się wrażliwe na jakiekolwiek podmuchy wiatru. - Dojechałem do feralnego zakrętu i nagle straciłem przyczepność tyłu. Widać to nawet na telemetrii. W tym roku samochody stały się bardziej wrażliwe na podmuchy. Zresztą to było widać też u Bottasa - dodał kierowca Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
Verstappen starał się też doszukiwać pozytywów w piątkowych wydarzeniach. - Wypadek może się zdarzyć każdemu. Może to nawet dobrze, bo mechanicy teraz rozbiorą cały samochód i dostanę wiele nowych części - stwierdził.
Czytaj także: Kubica skomentował ostatnie spekulacje
Kierowca "czerwonych byków", pomijając fatalny wypadek, był zadowolony z efektów obu sesji treningowych. - Jeśli mam podsumować ten dzień, to byłem usatysfakcjonowany z maszyny. Nadal mamy sporo pracy do wykonania. Na pewno można poprawić balans, ale z jakim skutkiem zobaczymy w sobotę - podsumował.