Fernando Alonso w tym roku nie startuje w Formule 1, ale pozostał związany z McLarenem. Zespół z Woking oficjalnie mianował go swoim ambasadorem i skorzystał z usług Hiszpana podczas testów F1 w Bahrajnie. Alonso i McLaren wspólnie przystąpili też do Indianapolis 500.
Występ w Stanach Zjednoczonych zakończył się kompromitacją, bo Alonso nawet nie zdołał się zakwalifikować do wyścigu. Być może miało to wpływ na dalszą współpracę obu stron. W piątek poinformowano bowiem o zakończeniu relacji.
Czytaj także: Kolejne zmiany w Williamsie kwestią czasu
- Fernando, podobnie jak byli i obecni kierowcy McLarena, pozostanie częścią naszej rodziny. Nadal mamy silną więź. Jednak nie planujemy korzystać z jego usług w jakichkolwiek testach F1, skupiamy się na naszych obecnych kierowca - ogłosił rzecznik McLarena.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
- Fernando jest wolny, jeśli chodzi o jakiekolwiek inne opcje w motorsporcie. Będziemy go wspierać, niezależnie od tego co wybierze - dodał oficer prasowy stajni z Woking.
Uwolnienie się od kontraktu z McLarenem z pewnością podsyci plotki o możliwym powrocie Alonso do F1. Niedawno hiszpańska prasa donosiła, że były mistrz świata prowadzi rozmowy z Ferrari ws. kontraktu na rok 2020. W szeregach ekipy z Maranello miały zastąpić Sebastiana Vettela.
Czytaj także: Budkowski miał zmienić Renault, ale nie widać efektów
Nie brakuje też spekulacji, jakoby przyszłość Alonso była związana ze światłem bardzo odległym od F1, a mianowicie Rajdem Dakar (czytaj więcej o tym TUTAJ).