Max Verstappen odniósł wygraną w Grand Prix Austrii, ale nie obyło się bez kontrowersji, bo na dwa okrążenia przed metą Holender przypuścił atak na Charlesa Leclerca i wypchnął rywala poza tor. Sędziowie zajmowali się sprawą przez kilka godzin, ale nie zabrali zwycięstwa 21-latkowi.
Triumf Verstappena był o tyle cenny, że doszło do niego na Red Bull Ringu, czyli torze należącym do producenta napojów energetycznych. Gdyby stewardzi zabrali Holendrowi wygraną, konsekwencje mogłyby być bardzo poważne, z wycofaniem się Red Bulla z F1 włącznie.
Czytaj także: Silniki elektryczne przyszłością. Czas na MotoE
- Nie rozmawialiśmy konkretnie o tym, co byśmy zrobili. Jednak na pewno miałoby to wpływ na nasze dalsze ruchy. Tak jak sobie powiedzieliśmy: F1 nie jest interesująca. Gdyby Maxowi zabrano wygraną, to używając jego słów, równie dobrze moglibyśmy siedzieć w domu - powiedział na łamach "Motorsport Total" Helmut Marko, doradca Red Bull Racing ds. motorsportu.
Kolorytu całej sytuacji dodaje fakt, że była to kolejna kontrowersyjna decyzja sędziów w ostatnich tygodniach. Wcześniej stewardzi nałożyli karę na Sebastiana Vettela w Grand Prix Kanady, przez co ten stracił zwycięstwo na torze im. Gillesa Villeneuve'a.
Czytaj także: Silk Way Rally. Milion złotych za kilka dni zabawy
- Stewardzi są związani przepisami. Jeśli sprawa do nich trafi, to muszą sięgać po kary. Też byłbym zdenerwowany w takiej sytuacji, ale zawsze powtarzałem, że część spraw z wyścigu w ogóle nie powinna trafiać pod ocenę sędziów. Poza tym, powinni mieć więcej swobody w podejmowaniu decyzji - dodał Marko.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Marko ecie plecje..... Kuczera boom temat na pierwszą stronę. Kurcze kiedyś była taka gazeta Skandale.... Idealnie by tam p Czytaj całość