Nico Rosberg od początku przygody w Mercedesie musiał ostro walczyć o swoją pozycję w ekipie. Podczas pierwszych tygodni w ekipie "srebrnych strzał", Niemiec musiał znosić absolutną dominację Michaela Schumachera. - Zainteresowanie mną było zerowe, totalne dno. Nie przesadzam. Nawet moja własna strategia była omawiana bardziej z nim, niż ze mną - przyznał szczerze Rosberg na łamach "Motorsport Total".
- Bóg był tylko jeden. Ja czułem się jak mały chłopiec, dodatek do tej całej układanki. Nikt mnie nie słuchał - dodał.
Czytaj także: Toto Wolff nie chce twardej walki w Mercedesie
Rosberg nie poddał się łatwo i zażądał większej atencji zespołu. Poważne rozmowy z władzami Mercedesa przyniosły efekty. - Wyjaśniłem sytuację i przedstawiłem, jak dokładnie się czuję. Powiedziałem, że zasługuję na tyle samo uwagi, co kolega - przekazał.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Czytaj także: Przełamanie Pierre'a Gasly'ego
- Już podczas kolejnego spotkania poświęcono mi tyle samo uwagi co jemu. Dzięki temu przekonałem się, jak ważna jest komunikacja i że warto rozmawiać. W życiu trzeba być otwartym, trzeba okazywać emocje. Gdybym milczał, pewnie sytuacja nie uległaby zmianie - dodał.
Słowa Rosberga są o tyle ciekawe, że Schumacher w tamtym czasie dołączał do zespołu po kilkuletniej nieobecności w F1. "Schumi" zakończył bowiem karierę po raz pierwszy po sezonie 2006. Później jego wyniki nie predysponowały go do roli lidera Mercedesa. Dość powiedzieć, że Rosberg w roku 2010 zdobył niemal dwa razy więcej punktów niż bardziej doświadczony i utytułowany rodak.
Rosberg i Schumacher spędzili wspólnie w Mercedesie trzy sezony. W każdym z nich lepszy okazał się młodszy z zawodników. Po sezonie 2012 miejsce doświadczonego Niemca w zespole zajął Lewis Hamilton, którego relacje z Nico Rosbergiem również nie należały do najlepszych.
Czytaj także: Sebastian Vettel zabrał Maxowi Verstappenowi podium
Dla aktualnych kierowców Formuły 1 to cenna lekcja. Z pewnością niejeden z nich czuje się w swoim zespole traktowany gorzej jak kolega z ekipy. Publiczne narzekania lub milczenie nie są w tej sytuacji rozwiązaniem.