Gdy Max Verstappen i Pierre Gasly szykowali się do startu wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii, nagle wśród członków ekipy Red Bull Racing zapanowała nerwowa atmosfera, a przy samochodach obu kierowców rozpoczęły się prace.
Jak się okazało, Red Bull odkrył pęknięcia na tylnych skrzydłach w obu pojazdach i miał niewiele czasu, aby wymienić uszkodzone elementy. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że zgodnie z regulaminem, w takiej sytuacji należy mieć zgodę FIA na jakiekolwiek prace naprawcze.
Czytaj także: Haas idzie na wojnę ze sponsorem
- Jeden z mechaników wykonywał standardową kontrolę samochodu i nagle znalazł pęknięcie na tylnym skrzydle u Maxa. Dlatego szybko złożyliśmy wniosek o zgodę na jego wymianę. Tyle że u Pierre'a odkryliśmy ten sam problem. Na szczęście, udało nam to się to rozwiązać - powiedział "Motorsportowi" Christian Horner, szef Red Bulla.
Red Bull zamontował u Verstappena i Gasly'ego skrzydła o takiej samej specyfikacji. Gdyby zespół takowych nie posiadał, kierowcy musieliby rozpocząć rywalizację z pit-lane. Aby w trakcie wyścigu nie doszło też do pęknięć w nowo założonych elementach, dodatkowo wzmocniono je specjalną taśmą.
Czytaj także: Kubica przed Vettelem. Po dekadzie przerwy
Gasly dojechał do mety Grand Prix Wielkiej Brytanii na czwartym miejscu, Versetappen był piąty. Holender miał szansę na podium, ale stracił ją wskutek kontaktu z Sebastianem Vettelem w końcówce wyścigu (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Forma Piątka i Milika mobilizacją dla Lewandowskiego? "Współpracujemy, a nie rywalizujemy. Zyskują wszyscy"