F1. Jarosław Wierczuk: Gra o fotel w Mercedesie. Kto zostanie partnerem Lewisa Hamiltona? (komentarz)

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Valtteri Bottas (po lewej) i Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Valtteri Bottas (po lewej) i Lewis Hamilton

Walka o drugi fotel w Mercedesie rozgrzewa kibiców F1, niczym ostatnie odcinki "Gry o Tron". Na polu boju pozostali już tylko dwaj kierowcy - Valtteri Bottas oraz Esteban Ocon. Który z nich zostanie partnerem Lewisa Hamiltona?

[tag=18629]

Toto Wolff[/tag] potwierdził to o czym mówiło się za kulisami już od pewnego czasu (czytaj więcej o tym TUTAJ). Posada kierowcy numer dwa w Mercedesie na przyszły sezon to wybór pomiędzy Valtterim Bottasem a Estebanem Oconem. Sytuacja w jakiej został postawiony Valtteri to maksimum presji. Z jednej strony głębokie pragnienie pokazania swojej klasy w stosunku do wiodącego kierowcy Mercedesa. Z drugiej teraz już oficjalna, a od dłuższego czasu z pewnością faktyczna presja wewnątrz zespołu.

Kilka razy był blisko. Szczególnie w kwalifikacjach fiński kierowca pokazuje, że nie ma wyraźnej różnicy między nim a Lewisem Hamiltonem. Średnia strata czasowa po kwalifikacjach licząc od początku sezonu to około 0,08 sekundy. Na Hungaroringu sam Valtteri podkreślał, że o porażce zadecydowały centymetry, czyli w zasadzie pech, a szczęście Hamiltona. Tego szczęścia Lewisowi nie brakuje jak pokazało choćby Silverstone, ale oczywiście nie można mówić o samym szczęściu. Nie poparte wyjątkową kombinacją talentu, szybkości, determinacji i wyczucia wyścigowego szczęście nie miałoby większego znaczenia.

Czytaj także: Świetlana przyszłość Russella w F1

Owe wyczucie wyścigowe to jeden z głównych problemów Bottasa. Stopień zużycia opon jest wyraźnie wyższy niż u Lewisa, przez co zakres możliwych strategii staje się węższy. Lewis z konsekwentnego budowania presji względem drugiego kierowcy w zespole zrobił wręcz sztukę. Nie do końca jest to porównywalne z erą Schumachera, ponieważ Michael od Benettona po Ferrari koncentrował się na podporządkowaniu sobie zespołu.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Bieniek zdradził słowa Heynena przed meczem z Francją. "Mówił żebyśmy się bawili na boisku"

Mercedes działa jednak według innego wzorca, a kulminacja opisywanego sposobu rywalizacji Hamiltona przypadła na jego kilkuletnią batalię z Nico Rosbergiem. Niemiec potrzebował właśnie kilku lat, aby w skali sezonu móc pokonać rywala. Wygrał raz, przegrał wielokrotnie, co zaowocowało sporym gronem krytyków. Nie ukrywam, że mi również zdarzało się to grono wspierać.

Jednak tak jak wtedy rezultaty Rosberga, tak teraz Bottasa należy odbierać trochę relatywnie, nie do końca wprost. Pokazują one bowiem nie tyle słabości wyżej wymienionych, co wyjątkową klasę Hamiltona. Dopiero teraz, przy kolejnej z rzędu próbie Bottasa wyjątkowej szczerości nabierają słowa Rosberga po zdobyciu tytułu, iż osiągnął maksymalny poziom swoich możliwości, a niezwykła koncentracja i wyrzeczenia, które do tej zdobyczy prowadziły skłoniły Niemca do rezygnacji z dalszej rywalizacji.

Pamiętna decyzja Rosberga była dla wszystkich, włącznie z jego szefem, dużym zaskoczeniem. W świetle problemów Bottasa staje się nagle jakby bardziej logiczna i naturalna. Z jednym zastrzeżeniem. Nico miał naprawdę dużo czasu na osiągnięcie celu, który postawił sobie jeszcze za czasów kartingowych. Zdecydowanie zaciekła rywalizacja pomiędzy kierowcami, którą przywoływany już Toto Wolff porównywał do słynnego duetu Senna - Prost nie przekładała się bowiem na presję ze strony zespołu, przeciągającą się niepewność i ryzyko zamiany miejsca w bezapelacyjnie najlepszym od lat zespole F1 na status bezrobotnego.

Oczywiście jestem przekonany, że Valtteriemu nie grozi aż tak pesymistyczny scenariusz, ale sam zawodnik przyznaje, iż owa presja nie jest w jego przypadku czynnikiem budującym. Kto wie czy nie miała realnego wpływu na niedawne wyniki fińskiego kierowcy. Pytanie czy Bottas dostanie dodatkowy sezon na udowodnienie swojej wartości?

Na odpowiedź na to pytanie czeka niemal cały padok F1. Często bowiem jedna decyzja kadrowa uruchamia na rynku kierowców kolejne. W aktualnym sezonie niewątpliwie właśnie dalszy los Bottasa jest tą pierwszą decyzją. Jaka to będzie decyzja? Nie wiem, ale obstawiam zdecydowanie opcję pod tytułem Ocon. Wolff musi się liczyć z tym, że w niekoniecznie bardzo odległej przyszłości Hamilton postawi go w sytuacji takiej jak swojego czasu Rosberg i powie, że kończy z F1.

Lewis to bardzo kompletny kierowca, wyjątkowo długo utrzymujący topową formę. Myślę, że ma to pewien związek ze wspomnianą strategią budowania swojej przewagi, specyficznej nieosiągalności punktowej w każdym kolejnym sezonie. Odnoszę wrażenie, że im bardziej rozwija się sezon, im bardziej odległy w klasyfikacji jest Hamilton od jakiejkolwiek konkurencji, tym bardziej jest wyluzowany, naturalny, a tym samym jego obciążenie psychiczne się zmniejsza.

Czytaj także: Ciężki dzień Przygońskiego w Hungarian Baja

Jednak mimo wszystko Lewis to tylko człowiek, a wiek biegnie nieubłaganie. Po takim pasmie sukcesów jakie osiągnął wspólnie z Mercedesem jest prawdopodobne, że będzie chciał zakończyć karierę regularnie wygrywając i dominując w stawce, tym samym potwierdzając stare, wyścigowe powiedzenie "jesteś tak dobry, jak twój ostatni wyścig".

Ocon to jedna ze wschodzących gwiazd nowego pokolenia, a więc z pewnością kierowca bardziej perspektywiczny niż Bottas. Zresztą Wolff poniekąd przyznał, że przyszłość Valtteriego odgrywa w tej decyzji rolę i zapewnienie mu "miękkiego lądowania" w innym teamie lub w innej kategorii byłoby jednym z priorytetów. Czytając między wierszami, pewien kierunek jest w miarę widoczny, ale poczekajmy na oficjalne doniesienia, ponieważ Toto sam przyznaje, że proces decyzyjny trwa.

Ocon szybkościowo powinien być nie gorszy niż Bottas z potencjałem rozwoju. Jego dokonania wyścigowe to mieszanka temperamentu i dojrzałości. Pewne incydenty miały miejsce i jak swojego czasu w przypadku Maxa Verstappena prawdopodobnie są efektem kombinacji wieku i wyjątkowego talentu, który z pewnością Ocon reprezentuje. Przypomnijmy, że swojego czasu to właśnie Francuz wygrał z Verstappenem w trakcie krótkiego epizody Holendra w F3. Nie mam zatem żadnych wątpliwości, co do jego potencjału, ani czystej szybkości.

To co musiałby udowodnić, to regularność topowych wyników i niemal absolutna odporność na presję, bo właśnie takie są główne wymogi teamie co rok walczącym (i zdobywającym tytuły indywidualne i zespołowe). Casus Pierre'a Gasly'ego pokazał, że dla niektórych osób taka nagła promocja do ścisłej czołówki może okazać się zgubna. Mam nadzieję, że w przypadku Ocona byłoby inaczej. Być może dowiemy się tego w przyszłym sezonie.

Czytaj także: Hamilton chętnie stworzyłby duet z Verstappenem

A jakiego wyboru oczekiwaliby kibice? Myślę, że odpowiedź jest oczywista. Bezpośredniej rywalizacji Hamilton - Verstappen w jednym teamie. Zarówno od strony sportowej, jak i marketingowej byłaby to rewelacja. Wystarczy spojrzeć jakie rzesze kibiców przyciąga aktualnie Max, aby wyobrazić sobie co by się działo przy takim duecie kierowców.

Niestety w przyszłym sezonie będzie to niemożliwe. W kontrakcie Verstappena była bowiem klauzula poświęcona wynikom. Punkt kulminacyjny to właśnie przerwa wakacyjna, przed którą Max musiał być co najmniej trzeci w klasyfikacji. Paradoksalnie więc zbyt dobre wyniki uniemożliwiają Verstappenowi transfer, przy czym nie jest jasne czy taki transfer byłby dla Holendra w dalszej perspektywie pożądany. Honda jest w natarciu, a Max ma niezaprzeczalnie za sobą wsparcie całego zespołu jako bodaj jego najbardziej cenny walor. Jako młody zawodnik ma również dużo czasu. Czego chcieć więcej?

Jarosław Wierczuk

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Komentarze (1)
avatar
Ralf_S
12.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mercedes tak chwali Żorża w WR, a woli niejeżdżącego od roku Ocona? Ciekawe...