Robert Kubica ma fantastycznych kibiców. To wiadomo od dawna. Gdy dochodził do siebie po fatalnym wypadku i startował w rajdach, część fanów go nie opuściła. Podróżowała za nim po rajdowych odcinkach specjalnych, nieraz moknąc w deszczu i brudząc się w błocie.
Ta grupa w żadnym momencie nie zwątpiła w powrót Kubicy do F1. Gdy w roku 2017 krakowianin wracał do padoku podczas testów na Hungaroringu jako kierowca Renault, wielu Polaków obrało kierunek na Węgry. Nie na wyścig F1, ale jedynie na dzień testowy, by wspierać swojego idola.
Czytaj także: Claire Williams zapowiada ekscytującą przyszłość zespołu
Sympatycy Kubicy dawali też wyrazy wsparcia swojemu bohaterowi, gdy ten walczył o miejsce w Williamsie z Siergiejem Sirotkinem. Wymyślona wtedy przez nich akcja #SupportKubica warta była ponad milion dolarów. I nie zwątpili nawet w momencie, gdy ostatecznie to Rosjanin został kierowcą stajni z Grove.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Fani Kubicy doczekali się swojego triumfu, gdy pod koniec 2018 roku okazało się, że Williams ostatecznie postawi na Polaka i ten powróci do rywalizacji w F1 w kolejnym sezonie po ponad ośmioletniej przerwie. To sprawiło, że w liczbie ponad 40 tys. osób zjawili się na początku sierpnia na Hungaroringu, by wspierać Kubicę w Grand Prix Węgier. Krakowianin wielokrotnie przyznawał, że czuł się jakby był w domu. - Osłodziliście mi ten weekend - mówił po zakończeniu wyścigu.
Bo początkowa euforia związana z powrotem do F1 szybko przeminęła. Nie tylko okazało się, że Williams stworzył fatalny samochód, który nie daje szans Kubicy na walkę o punkty, ale też przegrywa on wewnętrzną rywalizację z Georgem Russellem. O ile większość fanów mogła zakładać, że Brytyjczycy nie odbiją się od dna F1, o tyle wierzyli w to, że Kubica w wewnętrznym pojedynku rozstawi Russella po kątach. To się nie dzieje i już się nie wydarzy.
I tutaj dochodzimy do drugiej strony medalu. Wśród wielu fantastycznych kibiców Kubicy znajdują się też fanatycy. Osoby, które nie są w stanie przyjąć najmniejszej krytyki pod adresem swojego idola. Widzieliśmy to już wielokrotnie. Gdy porównywano czasy Kubicy i Sirotkina pod koniec 2017 roku, niektórzy dziennikarze twierdzili, że Polak miał wypaść słabiej niż Rosjanin. Efekt? Setki bluzgów i wyzwisk pod ich adresem w social mediach.
Wielu fanatyków nie zapomniało też Sirotkinowi, że to właśnie on zabrał niemal pewne miejsce Kubicy w Williamsie w roku 2018. Przez niemal cały miniony sezon pod adresem Rosjanina kierowano szereg obelg w social mediach.
Niestety, to samo dzieje się teraz. George Russell w niczym nie zawinił, stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę, a obrywa mu się tylko za to, że ma czelność być lepszym od Kubicy. I to w sytuacji, gdy 21-latek wielokrotnie wypowiadał się z szacunkiem o swoim starszym koledze z Williamsa. Gdy na Węgrzech sam ze sceny zaczął wykrzykiwać nazwisko "Kubica" i zgotował Polakowi doping tysięcy fanów.
Wśród fanów Kubicy są tacy, którzy nie mają żadnych uwag do Russella. Gdy Polacy wpadali na młodego kierowcę w centrum Budapesztu, ten chętnie pozował do zdjęć. Szkoda tylko, że gdy fotografie ukazały się na pewnej grupie na Facebooku, widniały pod nimi komentarze w stylu "trzeba było go porwać, do worka i do Dunaju", "trzeba go było zamknąć i wypuścić po weekendzie".
Domyślam się, że była to forma żartu, ale niezbyt śmieszna. Czy ktoś miałby odwagę powiedzieć dokładnie te same słowa Russellowi prosto w twarz? Szczerze wątpię. Bardzo łatwo jest napisać komentarz w internecie, nie schodząc z kanapy. Trudniej znaleźć odwagę, gdy ta osoba stoi tuż przed nami.
Czytaj także: Robert Kubica najgorszym kierowcą sezonu w F1
Co takie złego zrobił Russell, by oczerniać go w social mediach? Nic. Jest jedynie regularnie szybszy od Kubicy. Nie oglądamy przy tym żadnych brudnych gierek wewnątrz garażu Williamsa. Wręcz przeciwnie, da się usłyszeć opinie, że Polak i Brytyjczyk wspólnie pracują na rzecz przyszłości zespołu. Gdy to Kubica zdobył punkt w Niemczech, młodszy kolega potrafił mu pogratulować. Czy jest faworyzowany przez Williamsa? Być może, ale o to pretensje można mieć do zespołu i jego kierownictwa.
Czytałem już komentarze, że hejt na Russella bierze się z tego, że brytyjscy dziennikarze krytykują Kubicę, że fani z Wysp również biorą na celownik Polaka. Nawet jeśli, to dyskutujmy na argumenty, a nie na wyzwiska. Nikt nie zmieni zdania ws. powrotu Kubicy do F1, jeśli pod zdjęciem Russella na Instagramie będzie sto negatywnych komentarzy. Nikt nie da Kubicy kontraktu na rok 2020, jeśli na Twitterze pod wpisem Brytyjczyka ktoś dorzuci kolejną setkę obelg.
Takim zachowaniem psujemy jedynie opinię tej fantastycznej grupie fanów, która wybrała się na Węgry ubrana w specjalne koszulki z wizerunkiem Kubicy, która potrafiła w czwartek przed rozpoczęciem treningów skandować nazwisko swojego idola przez kilkadziesiąt minut z trybuny głównej.
Do całej sprawy można mieć podejście jak Kubica. Krakowianin nie czyta internetu, praktycznie jest nieobecny w social mediach. I nie sprawia wrażenia zmartwionego tym, że jakiś dziennikarz napisze o nim, że jest skończony. On ma swoje robić na torze i na tym jest skupiony. Na tym, by druga część sezonu była dla niego bardziej udana. I za to trzymajmy kciuki, nie wypisujmy przy tym idiotyzmów pod adresem Russella.