Przerwa wakacyjna w F1 dobiegła końca. Robert Kubica od kilku tygodni powtarzał, że poświęci ją na przemyślenia, co do swojej przyszłości. Dlatego nie uniknął odpowiedzi na pytanie, co dalej z jego karierą w F1 przy okazji ostatniej wizyty w Gdyni.
- Na razie nie ma konkretów. Plany może jakieś są, ale nie wszystko zależy ode mnie. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy - mówił w ubiegły weekend Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).
- Jestem w takim wieku, w którym docieranie do grudnia bez świadomości, co do swojej przyszłości jest mało komfortowe. Jedno wiem na pewno. Podejmę taką decyzję, która będzie mi dawała najwięcej radości - dodawał Kubica podczas Verva Street Racing.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Miejsce sprzedane Latifiemu?
W padoku F1 panuje jednak przekonanie, że szanse Kubicy na pozostanie w Williamsie są już iluzoryczne. Brytyjczycy mają być po słowie z Nicholasem Latifim, który za rok startów w zespole ma oferować 30 mln euro. Aby być dokładnym, należałoby napisać, że tyle zapłacić chce jego ojciec. Michael Latifi należy bowiem do najbogatszych Kanadyjczyków, jego majątek liczony jest w miliardach euro.
- Williams to dobre miejsce dla Nicholasa. To rodzinny zespół, który w przeszłości dobrze wprowadzał do F1 i rozwijał talenty młodych kierowców - mówił w czerwcu Latifi senior (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Źle przyszłości Kubicy w Williamsie wróży jeden z ostatnich tekstów Rogera Benoit w "Blicku". Szwajcarski dziennikarz zajmuje się F1 od wielu lat i ma jedne z najlepszych źródeł w padoku. Benoit ocenił, że na 85 proc. kierowca z Polski straci angaż w Williamsie.
Czytaj także: W czwartek nowy kontrakt Bottasa z Mercedesem
W tym zestawieniu tylko jeden kierowca był bardziej zagrożony. Był to Pierre Gasly, któremu dziennikarz dawał 90 proc. na opuszczenie szeregów Red Bull Racing. I kilka dni później Francuz został wyrzucony z ekipy "czerwonych byków". To tylko potwierdza, jak sprawdzone informacje ma Benoit.
Pieniądze ponad umiejętności?
Flirt Latifiego z Williamsem sprawia, że należy się zastanowić, czy zespół nie popełni błędu z 2018 roku, gdy wybrał pieniądze zamiast umiejętności. Eksperci nie mieli wtedy wątpliwości, że Lance Stroll i Siergiej Sirotkin tworzyli jeden z gorszych duetów w historii teamu z Grove. Kanadyjczyk i Rosjanin jedynie pogrążyli Williamsa w kryzysie. Być może z bardziej doświadczonymi kierowcami Brytyjczykom łatwiej byłoby uporać się z problemami.
Latifi, aby w ogóle myśleć o startach w F1 w roku 2020, musi zdobyć superlicencję. W tej chwili pozwolenia na jazdę w królowej motorsportu nie posiada. Aby je wywalczyć, musi zakończyć obecny sezon w czołowej czwórce Formuły 2. Jest na dobrej drodze do zrealizowania tego celu, bo przed przerwą wakacyjną plasował się na drugiej pozycji w F2.
Czytaj także: Alex Wurz miał zostać nowym szefem Williamsa
Problem polega na tym, że stawka F2 jest najsłabsza od lat. Wysyp talentów sprawił, że bardzo szybko do F1 awansowali Charles Leclerc, George Russell, Alexander Albon i Lando Norris. W tej chwili w F2 zostali kierowcy, którzy dopiero w niej debiutują jak chociażby Mick Schumacher, czy też tkwiący w niej od lat i nie demonstrujący wielkiego talentu. Do tego drugiego grona bez wątpienia należy Latifi.
Kanadyjczyk ma już 24 lata. W Formule 2 (dawniej GP2) pojawił się już w roku 2014. W tej chwili lepszy od niego w F2 jest jedynie Nyck de Vries, również liczący 24 lata. Holender utknął w pośredniej kategorii na kilka sezonów, bo żaden z zespołów F1 nie widział w nim potencjału na miarę królowej motorsportu. De Vries czy Latifi zaczęli wygrywać w F2 dopiero w momencie, gdy najlepsi kierowcy awansowali do F1.
Latifi w przeciwieństwie do de Vriesa posiada jednak solidny pakiet sponsorski. To sprawiło, że zwracał uwagę kolejnych zespołów - Renault (2017), Force India (2018) oraz Williamsa (2019). Za każdym razem Kanadyjczyk płacił za możliwość testowania samochodu F1. Tegoroczny kontrakt z Williamsem gwarantuje mu też aż sześć występów w sesjach treningowych.
Kubica skreśla Formułę E
Latifi w najbliższy weekend odjedzie trzeci trening w barwach Williamsa (czytaj więcej o tym TUTAJ). Dwa poprzednie miały miejsce w Kanadzie i Francji. Oszałamiającego wyniku nie osiągnął, bo przy obecnej konstrukcji modelu FW42 było to niemożliwe. Uniknął jednak błędów, jechał podobnym tempem jak Kubica.
Dla Williamsa to wystarczający powód, by dać mu szansę. Zwłaszcza jeśli czek wypisany przez 24-latka będzie zawierać kwotę trzykrotnie większą, niż w przypadku Kubicy i wspierającego go PKN Orlen.
Kubica musi w tej sytuacji uzbroić się w cierpliwość. Podobnie jak jego kibice. - Nie wszystko zależy ode mnie - powtarzał kilkukrotnie krakowianin przy okazji poprzedniego weekendu w Gdyni.
Jedno jest pewne. Polaka nie zobaczymy w kolejnym sezonie Formuły E. Kubica, zresztą nie po raz pierwszy, określił ją jako mało atrakcyjną serię wyścigową. Wprost startów w elektrycznej serii nie wykluczył, ale jego słowa dały wiele do myślenia. - To bardzo, bardzo odległy plan - stwierdził.
Wydaje się, że większą frajdę Kubicy w tej chwili dałaby nawet rola rezerwowego czy testera, niż rywalizacja w FE. W końcu pojazdy elektryczne są znacznie wolniejsze od F1, a karierę w tej serii robią w większości przypadków kierowcy, którym nie wyszło w F1. Tymczasem nazwisko Kubicy, mimo tegorocznych problemów, ciągle coś znaczy w świecie F1.
Kuczera od dziś będzie dla mnie reaktorem (od błyskawicznych reakcji, usuwania Czytaj całość