Pierre Gasly przystępował do Grand Prix Belgii jako kierowca Toro Rosso, bo podczas wakacji w F1 został wyrzucony z Red Bull Racing. W sobotę Francuz otrzymał kolejny cios. W wyścigu Formuły 2 na Spa-Francorchamps zginął Anthoine Hubert, jego wieloletni przyjaciel.
Gasly i Hubert znali się od dziecka, razem pięli się po szczeblach kariery. Wywodzili się z tego samego programu juniorskiego, wspieranego przez francuską federację. Na pewnym etapie życia razem wynajmowali nawet mieszkanie.
Czytaj także: Kubica jest za młody na start w Rajdzie Dakar
- Grand Prix Belgii było dla mnie pełne emocji. Mając 23 lata nie jestem gotów na przeżywanie takich chwil, na utratę jednego z najbliższych przyjaciół. Dorastałem z Anthoinem. Znałem go odkąd skończyłem siedem lat. Byliśmy współlokatorami, wspólnie wynajmowaliśmy mieszkanie przez sześć lat - powiedział Gasly "Motorsportowi".
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Marta Walczykiewicz: Kajakarstwo to sport dla twardzieli
- Chodziliśmy do tej samej szkoły, do tej samej klasy, chodziliśmy do tych samych nauczycieli na dodatkowe zajęcia, bo to wszystko było fundowane przez federację. Nadal jestem w szoku. To jest okropne. Zaplanowałem już spotkanie grupy znajomych z czasów szkolnych, bo do żadnego z nas nie dociera to, co się wydarzyło - dodał kierowca Toro Rosso.
Gasly na swoim kasku i samochodzie umieścił specjalną naklejkę oddającą hołd Hubertowi. Dodatkowo na systemie Halo w jego maszynie znalazł się napis "zawsze będziesz ze mną". Na uczczenie pamięci 22-latka w podobny sposób zdecydował się Charles Leclerc. Kierowca Ferrari również dorastał wspólnie z Hubertem.
Czytaj także: Kubica szykuje się na Grand Prix Włoch
- Powiedziałem Charlesowi przed wyścigiem, by wygrał dla Anthoine'a. Nasza trójka zaczęła się ścigać dokładnie w tym samym roku. Przed paroma laty Francja straciła Julesa Bianchiego, teraz Anthoine'a. To coś okropnego, bo to były dwie niesamowite postacie - podsumował Gasly.