F1: Formuła 1 nie stanie się zbyt niebezpieczna. Dyrektor odpiera zarzuty szefa Mercedesa
W F1 przywrócono instytucję biało-czarnej flagi, która ma być żółtą kartką dla kierowców za zbyt agresywną jazdę. Skrytykował to Toto Wolff, zdaniem którego doprowadzi to do wzrostu niebezpieczeństwa. Nie zgadza się z nim Michael Masi.
Pomysł Masiego nie wszystkim przypadł do gustu. Skrytykował go m.in. Toto Wolff. Szef Mercedesa uważa, że stosowanie ostrzeżeń przyczyni się do agresywniejszej jazdy kierowców (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Możesz się poczuć jak Robert Kubica
Wolff jako przykład podał manewry obronne Charlesa Leclerca przed Lewisem Hamiltonem w Grand Prix Włoch. Brytyjczyk musiał w pewnym momencie wyścigu ratować się przed kolizją z młodym kierowcą Ferrari. Monakijczyk za swoją jazdę zobaczył jedynie biało-czarną flagę.
- Biało-czarna flaga leży w moich kompetencjach, ale jeśli sędziowie uznają, że jakiś manewr zasługuje na bardziej dotkliwą karę, to mają swobodę w działaniu. Ruch obronny Leclerca w Grand Prix Włoch był ostry, stąd dostał ostrzeżenie. Tak samo Gasly tydzień wcześniej w Belgii. W obu przypadkach osiągnęliśmy swój cel, bo kierowcy od tego momentu mieli się na baczności - dodał Masi.
Czytaj także: Pracownik szpitala w Paryżu o zdrowiu Schumachera
Dyrektor wyścigowy F1 podkreślił, że za pośrednictwem biało-czarnej flagi realizuje postulat kierowców i zespołów, aby wyścigi Formuły 1 były ciekawsze, a zawodnikom zezwolono na bardziej agresywną walkę.
Mimo to, swoje obawy ciągle ma szef Mercedesa. - W ostatnich latach widzieliśmy jak do F1 docierają młodzi kierowcy, którzy jeżdżą agresywniej. Ich manewry mogą doprowadzić do tego, że któryś z nich skończy w ścianie. We Włoszech Hamilton ze względu na walkę o tytuł odpuścił. Uratował w ten sposób nie tylko siebie, ale i Leclerca. Lewis zrobił to celowo, bo miał świadomość pewnych rzeczy - podsumował Wolff.