F1: GP Meksyku. McLaren uniknął kary finansowej. Zabrakło dowodów na winę mechanika

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris podczas pit-stopu
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris podczas pit-stopu

W trakcie wyścigu F1 o GP Meksyku mechanicy McLarena wypuścili Lando Norrisa ze stanowiska ze źle dokręconym kołem. Zespół uniknął jednak kary, bo FIA stwierdziła, że ekipa nie była w stanie ocenić, że doszło do nieprawidłowości.

Lando Norris miał szansę na zdobycie punktów w GP Meksyku. Dobra jazda młodego Brytyjczyka została jednak zmarnowana przez mechaników McLarena, którzy mieli problemy z zamontowaniem przedniego lewego koła w jego samochodzie. W efekcie 19-latek opuścił stanowisko z niedokręconym kołem i po chwili zatrzymał się na końcu alei serwisowej.

Personel McLarena z powrotem ściągnął Norrisa do siebie i zamontował mu poprawnie feralną oponę, ale straty czasowe poniesione przez Brytyjczyka były tak duże, że kilka okrążeń później wycofał się on z dalszej jazdy w wyścigu F1.

Czytaj także: Znów spięcie pomiędzy Kubicą a Williamsem

W takich sytuacjach FIA zwykle nakłada kary finansowe na zespoły za doprowadzenie do niebezpiecznej sytuacji. Nie tak dawno McLaren zapłacił 5 tys. euro za podobne przewinienie w przypadku Carlosa Sainza podczas GP Włoch.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Łukasz Piszczek pożegna się z reprezentacją Polski. "To nie jest dobry moment na taką celebrację"

Tyle że tym razem sędziowie odstąpili od ukarania McLarena. "Przedstawiciel zespołu stwierdził, że mechanik odpowiadający za lewe koło nie był pewien, czy zostało ono dobrze dokręcone. Dlatego zatrzymano Norrisa na dłużej. Po sprawdzeniu dowodów w postaci wideo delegat techniczny FIA nie był w stanie ustalić, czy Norris odjechał z widocznie niedokręconym kołem" - napisano w decyzji stewardów.

Czytaj także: Tak Kubica wyprzedził Russella w GP Meksyku (wideo)

Sędziowie postanowili spojrzeć łaskawym okiem na McLarena i zespół zaoszczędzi tym samym kilka tysięcy euro. Wiele wskazuje na to, że na powtórkach wideo personel zespołu musiał zasłonić okolice przedniej części modelu MCL34, przez co stewardzi nie byli w stanie jednoznacznie ocenić, czy wpadka mechaników była widoczna gołym okiem.

- Mieliśmy problem z jedną nakrętek, która została przekręcona. Na szczęście zatrzymaliśmy samochód jeszcze w pit-lane, ale oczywiście lepiej byłoby, gdyby do tego w ogóle nie doszło - skomentował w "Motorsporcie" Andreas Seidl, szef McLarena.

Komentarze (0)