Już przed GP USA doszło do wydania jednej dyrektywy technicznej FIA ws. przepływu paliwa w silniku. Została ona wystosowana krótko po tym jak Red Bull Racing poprosił o wyjaśnienie pewnych zasad. Chwilę później Ferrari w wyścigu F1 na torze w Austin nie prezentowało już tak dobrego tempa.
- Mercedes przeprowadził badania dotyczące przepływu paliwa i mieliśmy odwagę złożyć oficjalną prośbę do FIA, aby wyjaśniła nam zasady - wytłumaczył w "Auto Bildzie" Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Czytaj także: Steiner stara się nie denerwować wynikami Haasa
Wypowiedź Austriaka pokazuje, że czołowe zespoły F1 zawarły sojusz przeciwko Ferrari i wspólnie poszukiwały źródła mocy silnika Ferrari. Od początku roku Włosi posiadali bowiem najmocniejszą jednostkę w stawce F1, a gdy dodatkowo poprawili ją po przerwie wakacyjnej, byli bezkonkurencyjni w kwalifikacjach. Dopiero w Austin przegrali pierwszą czasówkę od przerwy letniej.
ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1"
Przed GP Brazylii doszło do wydania kolejnej dyrektywy technicznej. Tym razem dotyczy ona zakazu spalania jakichkolwiek cieczy z układu chłodzenia lub systemu ERS. "Auto Motor und Sport" nie ujawnia, kto tym razem apelował do FIA o zabranie głosu, ale wiele wskazuje na to, że ponownie był to Red Bull.
Czytaj także: Kubica na konferencji prasowej przed GP Brazylii
"W ciągu najbliższych tygodni pojawi się kilka kolejnych dyrektyw, które mają wykluczać wszelkie teorie dotyczące silnika Ferrari" - doniósł niemiecki serwis.
Jeśli w GP Brazylii i GP Abu Zabi team z Maranello nagle zaliczy spadek formy, to okaże się, że rywale ze stawki F1 mieli rację i słusznie oskarżali Ferrari o wykorzystywanie "szarej strefy" w przepisach. Przekonamy się o tym w najbliższych dniach.