Na talencie Juana Manuela Correi poznała się Alfa Romeo, która podpisała z nim kontrakt na początku 2019 roku i nakreśliła jasny plan rozwoju dla Amerykanina pochodzącego z Ekwadoru. Tyle że wszystko zmieniły wydarzenia z końcówki sierpnia, gdy na torze Spa-Francorchamps uczestniczył on w fatalnym wypadku z Anthoinem Hubertem.
Hubert zginął na miejscu, a jego tragedia wstrząsnęła motorsportem. Correa miał więcej szczęścia. Przeżył, ale doznał skomplikowanego złamania nogi. Operacja jego kończyny trwała 17 godzin, a początkowo lekarze chcieli ją nawet amputować.
Czytaj także: Robert Kubica nie trafi do fabrycznego BMW
- Obudziłem się dopiero po dwóch dniach w szpitalu w Belgii. Zobaczyłem moje nogi, jak bardzo zostały zranione i zorientowałem się, że wszystko mnie boli - powiedział Correa w szczerej rozmowie z n-tv.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości
20-latek nie ukrywa, że pierwsze tygodnie po wypadku były dla niego niezwykle trudne. - Wszyscy pojechali na Monzę, bo tam rozgrywano kolejny wyścig. Tymczasem zostałem sam w szpitalu, mój stan się pogorszył i prawie umarłem cztery dni po wypadku. Nie było nikogo z FIA, kto by się mną zainteresował - zdradził kierowca.
- Byłem bliski śmierci z powodu przeciążeń G, jakie działają na ciało podczas tego typu wypadków. Lekarze w szpitalu nie wiedzieli, co się ze mną dzieje, bo nigdy wcześniej nie widzieli kogoś, na kogo oddziaływałyby takie przeciążenia podczas wypadku - dodał Correa.
Chociaż nadal nie wiadomo, czy i na ile będzie sprawna noga Correi, to nie chce on myśleć o porzuceniu kariery kierowcy. - Były momenty w szpitalu, gdy skupiałem się bardziej na życiu, na tym bym nie umarł, a nie na ratowaniu kończyny. Mogę jednak wrócić do ścigania. Nie wiem, ile mi to zajmie. To jest tak skomplikowany uraz, że wszystko może się zdarzyć. Nawet gdyby rehabilitacja miała potrwać dwa lata, to wrócę. Takie mam nastawienie - wyjaśnił.
- Brakuje mi wyścigów, każdego dnia. Mogę sobie nawet wyobrazić, że pewnego dnia dotrę do Formuły 1. Jeśli tylko zrobię wszystko jak należy podczas rehabilitacji, to dlaczego nie? Wyścigi nie są baletem czy piłką nożną. Dopóki możesz używać pedału gazu i hamulca, jesteś dobry. Od talii w górę jestem bez jakichkolwiek urazów, to dobra nowina. Muszę tylko mieć odpowiednio silną nogę, by prowadzić każdy samochód - zaznaczył Correa.
Wypadek z wyścigu Formuły 2 doprowadził do dyskusji na temat poziomu bezpieczeństwa na torze Spa-Francorchamps w Belgii. Pojawiły się postulaty, by zmienić zakręt Eau Rouge, bo jest on zbyt groźny dla kierowców.
Czytaj także: Koronawirus coraz większym zagrożeniem dla GP Chin
- Nie powinno się go zmieniać. To legendarny zakręt. Szczerze mówiąc, taki wypadek mógł się zdarzyć w wielu innych miejscach. Uwielbiam ten zakręt, a belgijski obiekt jest jednym z moich ulubionych w symulatorze. Nie wiem jak zareaguję, gdy znów się tam pojawię, ale nie powinni zmieniać kształtu toru - zakończył Correa.