Jeszcze w roku 2018 Lawrence Stroll był "tylko" sponsorem Williamsa, a w tej chwili zaczyna być jedną z kluczowych osób w padoku Formuły 1. Miliarder szybko zorientował się, że w Williamsie nie odniesie sukcesu, bo kierownictwo zespołu nie chciało go słuchać. Skorzystał z okazji biznesowej i kupił upadającą ekipę Forcę India, którą przemianował na Racing Point.
Tyle że kibice F1 nie powinni się przyzwyczajać do brandu Racing Point. Bardzo prawdopodobne, że w roku 2021 nazwa zniknie ze stawki, a zastąpi ją Aston Martin. W piątek Stroll kupił bowiem spory pakiet akcji brytyjskiego producenta samochodów.
Czytaj także: George Russell uchylił rąbka tajemnicy ws. Williamsa
- Obecność w F1 to dla nas wyzwanie. Wystarczy porozmawiać z panem Strollem. On nie jest w padoku F1 tylko po to, by się w nim kręcić. Inwestuje w zespół, aby wygrywać. My sami nie chcielibyśmy być zaangażowani w ekipę, która nie ma szans chociażby na podium - wytłumaczył w "Autocarze" Andy Palmer, obecny dyrektor generalny Aston Martina.
ZOBACZ WIDEO F1. Kubica będzie miał pod górkę z Giovinazzim? "Są profesjonalistami. Nie będzie żadnych pretensji"
Należy bowiem pamiętać, że Force India, jeszcze bez pieniędzy Strolla, dwukrotnie kończyło zmagania w F1 na czwartej pozycji w klasyfikacji konstruktorów w sezonach 2016-2017. W padoku mówi się, że w fabryce w Silverstone aż roi się od utalentowanych inżynierów, którzy nauczyli się funkcjonować w trudnych realiach. Jeszcze w czasach Force India wiedzieli, że muszą pracować efektywnie, bo nie mają do dyspozycji takiego budżetu jak konkurencja.
- Lawrence podziela wiele moich pasji. Wiedział, że nasze plany związane z rozwojem nowych silników muszą być kontynuowane i potrzebują inwestora. Ma pasję do F1, a obecność w tym sporcie może przekładać się na sprzedaż samochodów osobowych. Do tego Stroll docenia wartość naszego silnika hybrydowego V6. Kocha samochody, jest inwestorem i chciał się zaangażować w naszą firmę - dodał Palmer.
Stroll za udziały w Aston Martinie zapłacił 182 mln funtów. Ponadto firma wyemituje wkrótce pakiet akcji, który ma jej dać zastrzyk gotówki w wysokości 318 mln funtów. Oznacza to, że w krótkiej perspektywie pozyska ona aż 500 mln funtów.
- Ubiegły rok był bardzo zły dla Aston Martina. Nasza sprzedaż detaliczna wzrosła o 12 proc. Udział na wielu rynkach też wzrósł, ale kawałek ciasta jaki zjedliśmy był mniejszy - wyjaśnił przyczynę problemów Palmer.
Niewykluczone, że Brytyjczyk straci pracę w Aston Martinie, bo Stroll zacznie układać firmę po swojemu. Palmer jest tego świadom i dodaje, że "ludzie mają krótką pamięć". Ma też kilka argumentów na swoją obronę. - Jestem dyrektorem generalnym, więc odpowiadam za to, co stało się Aston Martinowi. Za sytuację, w jakiej znalazła się firma. Wystąpiły jednak czynniki, których nie mogliśmy przewidzieć, a tym bardziej kontrolować. One wpłynęłyby na każdego producenta luksusowych samochodów - zaznaczył szef brytyjskiej firmy.
Czytaj także: Kubica skazany na prywatne BMW w DTM
Stroll w piątkowym komunikacie zaznaczył, że jego Racing Point zamieni się w Aston Martina w roku 2021, po tym jak wygaśnie umowa sponsorska pomiędzy producentem samochodów a ekipą Red Bull Racing.
Niewykluczone jednak, że kanadyjski miliarder obierze inny kurs. W padoku F1 sporo mówi się o tym, że Stroll może przejąć zespół Mercedesa, jeśli ten postanowi opuścić królową motorsportu. Wtedy to stajnia z Brackley zmieniłaby nazwę na Aston Martin, a Racing Point najpewniej trafiłby na sprzedaż.