Grand Prix Japonii w roku 2015 miało być świętem dla Hondy, bo firma celebrowała powrót do Formuły 1 przed własnymi kibicami. Zamiast tego wyścigu na Suzuce rozwścieczył szefów firmy. Podczas rywalizacji Fernando Alonso w nie najlepszych słowach wypowiedział się bowiem o ich produkcie.
- Jestem wolny na prostej jak maszyna GP2. To żenujące, bardzo żenujące, a daję z siebie wszystko - narzekał Alonso przez radio, a jego komunikat wyemitowano w trakcie transmisji. Gdy później Hiszpan był wyprzedzany przez Maxa Verstappena, krzyczał "silnik GP2, silnik GP2!".
Czytaj także: George Russell uchylił rąbka tajemnicy ws. Williamsa
Tamten komunikat radiowy Alonso zaczął się rozprzestrzeniać po internecie z prędkością błyskawicy, a frustracja Hondy zaczęła rosnąć. Japończycy byli świadomi tego, że ich silnik po latach nieobecności w F1 nie spełnia oczekiwań, ale nie podobały im się publiczne narzekania kierowcy McLarena.
ZOBACZ WIDEO: Rozszerzenie Ekstraklasy fatalnym pomysłem? "Jeszcze bardziej zaniży to poziom"
Po latach Alonso zdał sobie sprawę, że podczas wyścigu w Japonii nie zachował się właściwie. - Rozmawiałem z moim inżynierem. To była prywatna rozmowa. To nie powinno było zostać upublicznione - skomentował były mistrz świata w rozmowie z "F1 Racing".
- To był wyraz frustracji. Zwykle mówię rzeczy, które myślę. Taka była wtedy prawda, silnik był bardzo zły. W pierwszym roku współpracy podczas testów F1 w Jerez pokonaliśmy siedem okrążeń. W kwalifikacjach walczyłem o to, by w ogóle wyjść z Q1. Zostałem cofnięty o 575 miejsc na starcie z powody różnych wymian elementów silnika - dodał Alonso.
38-latek podkreślił, że wielu innych kierowców na jego miejscu wypowiadałoby podobne słowa. - Może nie powinienem był tego mówić, ale te słowa nie padły w wywiadzie telewizyjnym czy na konferencji prasowej. To był prywatny komunikat. Gdyby teraz najlepszy kierowca w stawce F1 nagle trafił do samochodu z tak mało wydajnym silnikiem i przechodził przez to, co ja przechodziłem, nie wyobrażam sobie, co mówiłby pod nosem - stwierdził były mistrz świata F1.
McLaren miał współpracować z Hondą co najmniej przez dziesięć lat, ale ze względu na kiepskie wyniki kontrakt zerwano już pod koniec 2017 roku. Japończycy zaczęli za to dostarczać jednostki napędowe Toro Rosso i Red Bull Racing. Z tym ostatnim zespołem w zeszłym sezonie F1 regularnie zaczęli walczyć o podia, a Verstappen wygrał dla Hondy trzy wyścigi.
- Teraz Honda wygrywa wyścigi, a ja otrzymuję wiadomości w stylu "triumfują z silnikiem GP2, to powinien być smutny dzień dla ciebie". Ja naprawdę cieszę się z obecnych sukcesów Hondy, ale jednostka jaką miałem do dyspozycji nie była taka, jaką w tej chwili ma Verstappen. Czasem mogę się mylić. Nie wydaje mi się, abym robił coś, czego inni nie robią. Nazywam rzeczy po imieniu - podsumował Alonso.
Czytaj także: Kubica skazany na prywatne BMW w DTM
Ciepłe słowa Alonso na temat Hondy mogą być nieprzypadkowe. Według nieoficjalnych informacji Hiszpan w najbliższym sezonie wystartuje w wyścigu Indianapolis 500 samochodem wyposażonym w silnik japońskiego producenta. 38-latkowi zależy na triumfie w tych zawodach, by zdobyć tzw. potrójną koronę motorsportu. Oprócz Indianapolis 500 składają się na nią Grand Prix Monako oraz 24h Le Mans, w których to już Alonso triumfował.