Dobre kontakty w fabryce Ferrari ma dziennikarz Leo Turrini. To on przed kilkoma tygodniami na swoim blogu informował o tym, że "wskazówki z symulatora i tunelu aerodynamicznego nie zrobiły wrażenia na inżynierach". Nie była to najlepsza wiadomość dla fanów włoskiego zespołu, którzy na tytuł w F1 czekają od roku 2008.
W najnowszym wpisie Turrini przekazał, że Ferrari w porę zareagowało i w tej chwili w Maranello panuje znacznie lepszy nastrój. - Dane z ostatniego tygodnia są bardziej zachęcające. Jak dotąd nie wszystko przebiegało płynnie, ale jeszcze jest czas na pracę - napisał dziennikarz.
Czytaj także: Zaskakujący transfer Williamsa. Aitken nowym rezerwowym
Zimą inżynierowie Ferrari mieli wprowadzić znaczące zmiany do konstrukcji samochodu, bo w sezonie 2019 model SF90 był szybki na prostych, ale nie imponował w zakrętach. Brakowało mu docisku, co wynikało z błędnej koncepcji aerodynamicznej.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"
- Pomijając wyniki, celem Ferrari jest posiadanie prostszego i mniej czułego pojazdu, który nie będzie narażony na ciągłe zmiany wydajności w zależności od charakterystyki toru - dodał Turrini.
Atutem Ferrari nadal ma być silnik. W zeszłym roku jednostka napędowa Włochów była powszechnie krytykowana przez konkurencję. Była bowiem tak szybka, że rywale oskarżali stajnię z Maranello o łamanie przepisów. Aż w końcu pod koniec sezonu zareagowała FIA i wydała dyrektywy techniczne, które uregulowały kilka kwestii w zakresie budowy jednostki.
Czytaj także: Chiński kierowca poddany kwarantannie z powodu koronawirusa
- W Maranello są przekonani, że nie mają problemu z wydajnością silnika. Szef Ferrari jest pewny, że jego maszyna przynajmniej nie jest gorsza od Mercedesa i Hondy - podsumował Turrini.