Formuła 1 w środę oficjalnie poinformowała o odwołaniu Grand Prix Chin z powodu koronawirusa, który dotarł do co najmniej 24 państw i doprowadził do śmierci ponad 1100 osób. Wyścig F1 na torze w Szanghaju był zaplanowany na 19 kwietnia.
Podczas gdy władze F1 mają nadzieję, że uda się umieścić Grand Prix w kalendarzu pod koniec roku i zachować 22 rundy w sezonie 2020, coraz większe obawy dotyczą Grand Prix Wietnamu. 5 kwietnia ma się odbyć pierwszy w historii wyścig F1 pod Hanoi. Problem w tym, że Wietnam dzieli granicę lądową z Chinami i w tym kraju wzrasta liczba osób zarażonych koronawirusem.
W czwartek władze Wietnamu poinformowały o wprowadzeniu kwarantanny w wiosce Son Loi. To region rolniczy oddalony od Hanoi o ledwie 40 kilometrów. Mieszka tam ok. 10 tys. osób. Przez najbliższe 20 dni nie będą one mogły opuszczać wioski.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości
- Wietnam nie został jeszcze przedstawiony jako potencjalny problem, ale jest blisko Chin, sąsiaduje z tym krajem. Będziemy monitorować sytuację. Nie narazimy żadnego z naszych pracowników. Nie sądzę, aby Formuła 1 również chciała ryzykować. Możemy robić to, co reszta świata. Śledzić na bieżąco to, co się dzieje - powiedział na łamach "Motorsportu" Zak Brown, szef McLarena.
Amerykanin dodał, że do tej pory żaden z pracowników McLarena nie zgłaszał obaw związanych z wylotem do Wietnamu. - Często komunikujemy się z naszą załogą. Mówimy wprost, co się dzieje, itd. Dlatego nikt nas nie alarmował. Myślę, że będziemy musieli sobie poradzić z tą sytuacją wraz z jej rozwojem. Jednak nigdy byśmy nie postawili jakiegokolwiek pracownika w niekomfortowej sytuacji - dodał Brown.
Odwołanie Grand Prix Chin sprawiło, że w kwietniu mamy miesięczną przerwę w F1. Po wyścigu w Wietnamie (5 kwietnia) kolejny zaplanowano dopiero w Holandii (3 maja). Gdyby zawody pod Hanoi nie doszły do skutku, przerwa wzrosłaby do sześciu tygodni, bo wcześniejsze Grand Prix Bahrajnu zaplanowano na 22 marca.
Czytaj także:
Szef DTM cieszy się z kontraktu Kubicy
Kibic zapłacił ponad 50 tys. zł za kask Kubicy