Williams zrobił wiele, aby PR-owo dobrze sprzedać wyniki tegorocznych testów zimowych Formuły 1. Po tym jak w minionym sezonie Brytyjczycy spóźnili się z budową samochodu na próbne jazdy, tym razem na każdym kroku szczycili się tym, że zdążyli na czas.
O ile przed rokiem George Russell czy Robert Kubica nie mieli żadnych szans, by w testach F1 spróbować się zbliżyć do rywali, w ubiegłym tygodniu sytuacja wyglądała znacznie lepiej dla Williamsa. Próżno było bowiem szukać kierowców tej ekipy na samym dnie z 2-3 sekundami straty do konkurencji.
Prawdę o testach Williamsa obnażył jednak Russell. - Bez wątpienia jesteśmy w lepszej sytuacji niż przed rokiem, ale realistycznie patrząc nadal mamy najwolniejszy samochód w stawce - powiedział 22-latek "Autosportowi".
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
Skąd zatem nieco wyższe pozycje George'a Russella czy Nicholasa Latifiego w pierwszej i drugiej turze testów F1 w Barcelonie? To efekt wypuszczenia kierowców na tor na oponach z miękkiej mieszanki i z niewielką ilością paliwa. Williams robił tak niemal codziennie, aby uniknąć znalezienia się na końcu stawki.
- Nie dajmy się ponieść emocjom. Zmniejszyliśmy stratę do rywali, ale to nie oznacza, że nagle będziemy walczyć w środku stawki. To co mogliśmy, zrobiliśmy przez zimę. Polecimy do Melbourne i tam zobaczymy, w którym miejscu jesteśmy. Jednak nie oczekujcie, że nagle w kwalifikacjach awansujemy do Q2 lub Q3 - stwierdził Russell.
- W zeszłym roku, kiedy wyciskaliśmy ciut więcej z samochodu, to i tak kończyliśmy na 19 miejscu. Mam nadzieję, że tym razem, gdy inni wpadną w jakieś tarapaty, to my będziemy mogli skorzystać z okazji. To będzie jednak trudne. Znam nasze osiągi, ale nie wiem do końca, gdzie się mieścimy w porównaniu do innych - zakończył młody kierowca Williamsa.
Czytaj także:
FIA podpisała tajną ugodę z Ferrari
Alfa Romeo zadowolona z testów