Kimi Raikkonen to w tej chwili najstarszy kierowca w stawce Formuły 1. Fin w tym roku skończy 41 lat i równocześnie zostanie najbardziej doświadczonym zawodnikiem w historii królowej motorsportu. Już za kilka miesięcy pod względem liczby występów powinien wyprzedzić Rubensa Barrichello.
- Jestem pewien, że jest wiele ważniejszych tematów i spraw do opisania niż moja osoba. Jednak tak teraz działają media. Ja nigdy nie zabiegałem o uwagę, nigdy nie zamierzałem być w nagłówkach wiadomości - powiedział w szczerej rozmowie z "El Pais".
Raikkonen ma jednak wierną rzeszę kibiców za swoją szczerość i podejście do świata F1. Mistrz świata z sezonu 2007 nigdy nie bawił się w polityczną poprawność. - Lubię wyścigi, choć akurat w przypadku F1 obowiązki kierowcy obejmują znacznie więcej zadań niż ściganie - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: Kubica za Raikkonena? Szef Alfy Romeo nie rozmawiał jeszcze z Finem o nowym kontrakcie
- Gdybym nie kochał wyścigów, nie byłoby mnie tutaj. Zrobiłbym wszystko, żeby nie musieć wychodzić do dziennikarzy - dodał kierowca Alfy Romeo.
Fin w ostatnich latach przeszedł metamorfozę. Podczas wyścigów F1 towarzyszy mu żona, bardzo często również dzieci. W social mediach Raikkonen bardzo chętnie dzieli się szczegółami życia rodzinnego. Tymczasem jeszcze kilka lat temu kierowca potrafił przyznać, że regularnie pije alkohol, a na początku swojej kariery zdarzały się okresy, gdy codziennie był nietrzeźwy.
- Są tacy, którzy za mną przepadają. Są też tacy, którzy mnie nie lubią. To normalne. Sam staram się robić rzeczy, które po prostu mnie uszczęśliwiają. Tak długo jak zajmujesz się tym, co daje ci frajdę, czyli prowadzisz samochód lub robisz coś innego, tak długo możesz być szczęśliwy w codziennym życiu - wyjaśnił Raikkonen.
- Jeśli moja postawa podoba się ludziom, to świetnie. Jeśli nie, to też świetnie, mają prawo do swojej opinii. Każdy jest, jaki jest. Nie działam, czy też nie robię czegokolwiek, by zadowolić innych. Robię i mówię to, co myślę - podsumował kierowca Alfy Romeo.
Czytaj także:
Formuła 1 traci na wartości z powodu koronawirusa
Kubica skomentował swój rekordowy czas. "To nie była pokazówka"