Mercedes ogłosił, że do końca 2020 roku chce być neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla. Firma zamierza mocniej zaangażować się w ekologię i promować ochronę środowiska. W tej sytuacji rywalizacja w Formule 1 mocno kłóci się z tymi postulatami. Nie dziwi zatem, że ostatnio sporo spekuluje się o możliwym wyjściu Niemców z F1.
Wprawdzie obecnie w F1 stosowane są hybrydowe silniki V6, które są znacznie oszczędniejsze niż poprzednie jednostki V8, ale wielu kibiców tęskni za dźwiękiem wydobywającym się ze starszych maszyn i domaga się ich powrotu.
Inaczej sprawę widzi Lewis Hamilton, który jest nawet w stanie wyobrazić sobie F1 bez silników spalinowych. - Zrezygnowaliśmy z jednostek V8 i teraz zużywamy o 1/3 paliwa mniej. Zmiany, które pojawią się w naszym sporcie w przyszłości będą bardzo interesujące - powiedział aktualny mistrz świata, cytowany przez agencję GNN.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
- Jeśli na pewnym etapie F1 stanie się "FE1", prawdopodobnie już nie w trakcie mojej kariery wyścigowej, ale po jej zakończeniu na pewno, to będzie mieć przed sobą świetlaną przyszłość - dodał Hamilton.
Brytyjczyk poprzez stwierdzenie "FE1" miał na myśli połączenie Formuły 1 z Formułą E. Elektryczna seria wyścigowa wymyślona przez Alejandro Agaga zdobywa kolejnych kibiców i przykuwa uwagę dużych marek. Od tego sezonu rywalizuje w niej również Mercedes.
- Formuła 1 to ciągle idealne miejsce do sprawdzania nowych technologii i ich rozwoju. To najlepsze laboratorium, jakie mogliśmy sobie wymyślić. Wydaje mi się, że odegraliśmy znaczącą rolę w tym, co można obecnie zaobserwować w samochodach osobowych oraz technologii stosowanej przez Formułę E - podsumował Hamilton.
Czytaj także:
Wspólny bunt przeciwko Ferrari i FIA
Robert Kubica miał nosa ws. Haasa