Dla Kimiego Raikkonena sezon 2020 będzie bardzo ważny. Fin najprawdopodobniej pobije rekord Rubensa Barrichello w liczbie występów w Formule 1. Brazylijczyk w trakcie swojej kariery wystąpił w 322 wyścigach, a Raikkonenowi brakuje ledwie kilku występów, by wykreślić osiągnięcie starszego kolegi po fachu.
Raikkonen przywykł już do tego, że jest najstarszym kierowcą w stawce, a dodatkowy rekord zupełnie go nie interesuje. - Z kierowcami F1 jest tak, że w marcu wszyscy są szczęśliwi i zadowoleni. Im sezon jest dłuższy, tym nastroje bardziej się zmieniają - powiedział reprezentant Alfy Romeo w rozmowie z "Blickiem".
- Najpóźniej we wrześniu niektórzy z nas będą zrzędzić, inni wręcz staną się starzy i brzydcy. Każdy w świecie F1 przeżywa bowiem swoją historię - dodał mistrz świata z sezonu 2007.
ZOBACZ WIDEO: Kubica za Raikkonena? Szef Alfy Romeo nie rozmawiał jeszcze z Finem o nowym kontrakcie
Niewykluczone, że dla Raikkonena będzie to równocześnie ostatni sezon w F1. Jesienią fiński kierowca skończy bowiem 41 lat. W jego przypadku można mówić, że historia zatoczyła koło, bo ostatni etap swojej przygody z królową motorsportu spędza w zespole, w którym zaczynał karierę.
- Od tego momentu zespół mocno zwiększył zatrudnienie. Nowy samochód? Jest lepszy we wszystkich obszarach. Nie wiem jednak, w którym miejscu skończymy sezon. To zależy od konkurencji. Dlatego nie będę robić żadnych prognoz - skomentował Raikkonen.
Fin zwrócił uwagę na to, że na polach startowych widzi "dwa Mercedesy i dwa Ferrari". To nawiązanie do Racing Point i Haasa, czyli dwóch małych zespołów ze środka stawki, które kupują gotowe podzespoły w Mercedesie i Ferrari. Wydają się przez to być w lepszej sytuacji niż Alfa Romeo.
- To wszystko jest kwestia polityki, a ja się trzymam z dala od takich rzeczy w F1 - podsumował Raikkonen.
Czytaj także:
Netflix nie płaci fortuny za prawa do serialu o F1
Raikkonen nie wierzy symulatorowi