Wśród zespołów Formuły 1 od dawna panuje przekonanie, że Grand Prix Wietnamu powinno zostać odwołane. Początkowo wynikało ono z tego, że niedaleko Hanoi wykryto sporo przypadków zarażenia koronawirusem. Dodatkowo Wietnam leży blisko Chin, które stanowiły źródło rozprzestrzeniania się groźnej choroby.
O ile sytuacja w samym Wietnamie się poprawiła, o tyle pogorszyła się w Europie. Obecnie zakaz podróży dotyczy chociażby Włochów, wprowadzane są też zakazy organizowania imprez masowych w kolejnych państwach.
Wietnam też woli dmuchać na zimne i nie chce do siebie wpuszczać osób z terenów zagrożonych koronawirusem. W tej chwili państwo przestało wydawać wizy obcokrajowcom. Ma to być decydujący czynnik o odwołaniu wyścigu F1 pod Hanoi. Oficjalny komunikat w tej sprawie mamy poznać 15 marca.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Wprawdzie władze Wietnamu stwierdziły, że mogą wydawać wizy w przypadku kluczowych pracowników i spraw biznesowych niecierpiących zwłoki, ale wydaje się mało prawdopodobne, aby dotyczyło to F1.
W czwartek przy okazji Grand Prix Australii ma dojść do spotkania szefów Formuły 1 z kierownictwem poszczególnych zespołów, na którym omawiana będzie kwestia rywalizacji w Wietnamie.
Grand Prix Wietnamu pojawiło się w kalendarzu F1 po raz pierwszy w tym roku. Kraj w tym celu specjalnie wybudował tor uliczny pod Hanoi, a za prawa do organizacji imprezy ma płacić 60 mln dolarów rocznie. To najwyższa opłata w całej królowej motorsportu.
Do tej pory F1 odwołała z powodu koronawirusa Grand Prix Chin, jakie miało się odbyć 19 kwietnia. Ponadto Grand Prix Bahrajnu (22 marca) odbędzie się bez udziału publiczności.
Czytaj także:
Oto, dlaczego Kubica nie trafił do Audi
Red Bull nie zamierza odpuszczać FIA ws. afery z Ferrari