Powrót z Australii, gdzie w zespole McLarena wykryto przypadek koronawirusa, wymusił na kierowcach i pracownikach F1 odbycie kwarantanny (czytaj więcej o tym TUTAJ). Istnieje bowiem ryzyko, że ktoś z personelu Formuły 1 stał się nosicielem COVID-19, a nawet nie jest tego świadomy.
Rozsądnie do tematu podeszła Alfa Romeo. Zespół sponsorowany przez Orlen postanowił dać wolne swoim pracownikom i zamknął fabrykę w Hinwil. - Rozpoczniemy pracę dopiero 30 marca - ogłosił w "Auto Motor und Sport" Beat Zehnder, menedżer Alfy Romeo.
Personel obecny w Australii będzie mógł tym samym przejść kwarantannę w spokojnych warunkach, a następnie przygotować się na bardzo gorący okres w F1. Królowa motorsportu szacuje, że sytuację z koronawirusem uda się opanować najwcześniej za dwa miesiące. Dlatego sezon miałby ruszyć na przełomie maja i czerwca.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Dla F1 i osób pracujących w padoku oznacza to brak tradycyjnej przerwy wakacyjnej, jaka zwykle miała miejsce w sierpniu. Wtedy fabryki były zamykane, a personel mógł udać się na wakacje.
- Przerwę wakacyjną mamy teraz. Następnie musimy się przygotować na bardzo intensywny okres, który rozpocznie się wraz z Grand Prix Azerbejdżanu w czerwcu - skomentował z kolei Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Przerwa wakacyjna w F1 trwa zaledwie trzy tygodnie, dlatego w sierpniu można znaleźć co najwyżej terminy dla 3 nowych wyścigów. Tymczasem szefowie F1 wstępnie szacują, że na początku roku nie odbędzie się sześć lub siedem rund.
- W sierpniu możemy łatwo dostać się do Hiszpanii czy Holandii, ale wpisanie w kalendarz wyścigu poza Europą w tym okresie będzie bardzo trudne - zauważył Zehnder.
Czytaj także:
Wyścigi F1 w Bahrajnie i Wietnamie przełożone
Czternastu pracowników McLarena w kwarantannie