F1. Książę Albert zakochany w wyścigach. Monako straciło wyścig z powodu koronawirusa

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Formuła 1 na ulicach Monako
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Formuła 1 na ulicach Monako

- Ferrari i Monako to dwie największe ikony F1 - mówił swego czasu książę Albert, który w czwartek dowiedział się, że zachorował na koronawirusa. Tego samego dnia Formuła 1 odwołała majowy wyścig w księstwie. To dla niej olbrzymi cios wizerunkowy.

W tym artykule dowiesz się o:

Książę Albert II Grimaldi jest wielkim fanem motorsportu. Każdego roku pojawia się na wyścigu Formuły 1 i wręcza nagrody najlepszym kierowcom. W tym roku nie będzie mu to dane. I nie chodzi o to, że u 62-latka w czwartek zdiagnozowano zakażenie koronawirusem. Lekarze oceniają jego stan jako dobry i nie ma zagrożenia życia.

Ze względu na swoją tradycję i znaczenie dla F1, promotorzy Grand Prix Monako nie wnoszą opłat za prawa do jego organizacji. Dlatego przy skróconym przez koronawirusa kalendarzu F1, działacze nawet nie próbowali się starać o nowy termin. Formuła 1 w Monako najwcześniej zawita w roku 2021.

Perła w koronie F1

Dla wielu kibiców F1 utrata Monako jest ciosem. Nawet nie ze względu na poziom prezentowanych emocji, bo zwykle na ciasnych i krętych ulicach Monte Carlo oglądamy procesję samochodów i brak manewrów wyprzedzania. Brakować będzie całej otoczki - milionerów na jachtach w porcie, pokazów mody towarzyszących wyścigowi F1, celebrytów spacerujących po padoku, itd.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

W pewnym sensie Monako stało się symbolem tego wszystkiego, co chce reprezentować F1 - luksus, przepych, poczucie prestiżu. Nieprzypadkowo zwykło się nazywać ten wyścig "perłą w koronie F1".

Samemu Albertowi zapewne będzie brakować majowych zawodów. Zwłaszcza że jeszcze w tym miesiącu zaczęły się prace nad budową toru ulicznego. Miały one być kontynuowane, mimo wprowadzonych w Monako restrykcji dotyczących poruszania. To dobitnie pokazuje, jaką rangę ma F1 w tym państwie-mieście.

- Grand Prix Monako to część historii F1. Nie wyobrażam sobie tego sportu bez naszego wyścigu. Gdy rozmawiasz z kimkolwiek na temat F1, to od razu odpowiada, że Monako to jedna z imprez, na której chce być - mówił książę na łamach "Forbesa".

Tegoroczny wyścig mógł być dla niego wyjątkowy - Monako miało bowiem szansę świętować zwycięstwo swojego reprezentanta. Charles Leclerc już w zeszłym sezonie przebojem wdarł się do Ferrari i pokazał, że należy do czołówki F1. Gdy jesienią 2019 roku wygrał dla włoskiego zespołu dwa wyścigi, książę Albert osobiście mu pogratulował po jego powrocie do księstwa.

Książę fanem wyścigów

Albert II dał się poznać nie tylko jako fan F1. To on podjął decyzję, by na teren księstwa wpuścić również Formułę E, czyli wyścigi samochodów elektrycznych. Nawet jeśli budowa toru w Monako jest olbrzymim wyzwaniem logistycznym i utrudnia życie mieszkańcom.

- Mamy w Monako miejsce dla F1 i FE. Oczywiście, Formuła 1 jest częścią historii tego miejsca. Jednak seria elektryczna za kilka lat stanie się solidnym rywalem dla F1. Zwłaszcza gdy dołączą do niej znani kierowcy - twierdził przed dwoma laty w rozmowie z "The Indenpendent".

Dla księcia Monako sprowadzenie Formuły E na swój teren było o tyle ważne, że jest on wielkim entuzjastą ekologii i dbałości o środowisko. - Myślę, że to bardzo ważne, aby FE mogła promować nowe technologie, które następnie będą trafiać do samochodów osobowych - mówił.

Koronawirus wygrał

Legendarny wyścig nie odbędzie się po raz pierwszy od 1954 roku. To była jedna z dłuższych i piękniejszych przygód w F1.

"Pod żadnym względem nie da się zorganizować Grand Prix Monako w tym roku w innym terminie" - napisali w czwartkowy wieczór organizatorzy, mając na myśli m.in. długi okres budowania toru ulicznego, konieczność zdobycia wszystkich pozwoleń, jak i sezon urlopowy na Lazurowym Wybrzeżu.

W tej chwili w Monako nikt jednak nie myśli o F1. Ważniejsza jest walka z koronawirusem. W samym księstwie odnotowano tylko 10 przypadków zakażeń, ale już we Francji jest ich ponad 9 tys. osób, z czego 264 osoby zmarły. Albert II jest pierwszym przywódcą państwa, który zachorował na COVID-19. To pokazuje, że nikt nie potrafi skutecznie ochronić się przed koronawirusem.

Kolejne wieści napływające z pobliskiej Francji też nie są pozytywne. Wiele wskazuje na to, że kraj podąży drogą Włoch i Hiszpanii, które zbagatelizowały ryzyko i doprowadziły do rozprzestrzenienia się COVID-19. Dlatego książę Albert w czwartek, po tym jak trafił do szpitala, miał nad czym myśleć. W tych dniach F1 musiała zejść na dalszy plan.

Czytaj także:
Sergio Perez zmartwiony sytuacją spowodowaną koronawirusem
Wymiana kierowców pomiędzy Renault a Ferrari?

Komentarze (0)