Koronawirus. Fernando Alonso ma pretensje do rządu Hiszpanii i apeluje do ludzi. "To jest czas, by siedzieć w domu"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Fernando Alonso
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Fernando Alonso

- To jest czas, by siedzieć w domu - mówi Fernando Alonso, który jest przerażony tym, co dzieje się w Hiszpanii w związku z koronawirusem. Na Półwyspie Iberyjskim na COVID-19 zachorowało już prawie 60 tys. osób. Liczba zgonów przekroczyła 4 tys.

W tym artykule dowiesz się o:

Fernando Alonso ostatnio nie przebierał w słowach. Dwukrotny mistrz świata Formuły 1 zaatakował rząd Hiszpanii i zasugerował, że ten początkowo zbagatelizował problem związany z koronawirusem. W efekcie liczba zgonów na COVID-19 na Półwyspie Iberyjskim jest już większa niż w Chinach. Tylko Włochy zostały mocniej dotknięte przez pandemię.

- To jest czas, by siedzieć w domu - stwierdził Alonso w rozmowie z "El Mundo Deportivo". Zdaniem byłego kierowcy Formuły 1, sytuacja w kraju stała się tak trudna, że w opanowaniu kryzysu może pomóc tylko izolacja społeczeństwa.

- Musimy pozostać w domach przez jakiś czas, aż w końcu to wszystko się skończy. Jednak sądzę, że czekają nas jeszcze długie tygodnie kwarantanny. To nie będzie kwestia dziesięciu dni - dodał 38-latek.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Alonso zaapelował też do rządzących w innych krajach, by wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych przez Włochów czy Hiszpanów. - Sytuacja jest taka sama dla wszystkich. Każdy musi siedzieć w domu i robić wszystko, by pokonać tę chorobę. Myślę, że inne kraje mogą się sporo nauczyć na przykładach Chin, Włoch i Hiszpanii. Muszą podjąć działania znacznie wcześniej. Im szybciej rozwiążemy ten problem, tym szybciej skończą się wszystkie obostrzenia - stwierdził były kierowca Ferrari czy McLarena.

Hiszpański kierowca zdradził też, że od 12 dni nie wychodził z domu, a licznik rośnie. Zakupy stara się robić poprzez internet i nie czuje potrzeby wychodzenia do ludzi. - Nic mi nie jest. Mam za sobą tyle podróży w życiu, że nie jest źle, gdy przyszedł okres, gdy muszę się zatrzymać i pozostać w domu. Mam ogród, w nim trochę miejsca, więc nie mogę narzekać - skomentował były mistrz świata F1.

Alonso ma świadomość tego, że wielu jego rodaków znajduje się teraz w znacznie gorszej sytuacji. - Mam szczęście, że znajduję się w sytuacji, w jakiej jestem. Jednak modlę się, by wkrótce to się skończyło, abyśmy wszyscy mogli prowadzić normalne życie - dodał.

Hiszpan obecnie nie ściga się w F1, przez co nie odczuwa zmian w kalendarzu. Formuła 1 musiała już odwołać osiem tegorocznych wyścigów i nie wiadomo, w którym momencie powróci na tory. Alonso planował jednak występ w legendarnym Indianapolis 500. Zawody w USA miały się odbyć w maju, ale z powodu koronawirusa przesunięto je na sierpień.

- W styczniu brałem udział w Rajdzie Dakar, po którym zrobiłem sobie miesiąc wakacji. Byłem w górach, jeździłem na nartach, spędzałem czas z rodziną. Zacząłem się szykować do Indianapolis 500, trenowałem w symulatorze. Miałem też polecieć na wyścig Barber, aby zobaczyć jak działa mój zespół. Jednak wszystko nagle stanęło w miejscu - zakończył Alonso.

W czwartek Fernando Alonso wsparł też akcję charytatywną, która ma na celu walkę ze skutkami koronawirusa w Hiszpanii. Razem z Rafaelem Nadalem i Pau Gasolem wpłacił pieniądze na specjalne utworzone konto w ramach #CruzRojaResponde.

Czytaj także:
Toto Wolff coraz bliżej opuszczenia Mercedesa
Formuła 1 może zmienić właściciela

Komentarze (0)