Koronawirus. JP Morgan ostrzega przed inwestowaniem w Formułę 1. Firma może zmienić właściciela

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Formuła 1 na ulicach Monako
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Formuła 1 na ulicach Monako

Formuła 1 może zmienić właściciela wskutek kryzysu spowodowanego przez koronawirusa. F1 posiada spore zadłużenie, a najbliższe miesiące dla niej będą niezwykle trudne m.in. ze względu na konieczność odwoływania wyścigów.

W tym artykule dowiesz się o:

Analitycy JP Morgan sugerują, że przyszłość Formuły 1 "może zostać naruszona". Wszystko przez zadłużenie, jakie w tej chwili posiada spółka odpowiadająca za królową motorsportu. Wynosi ono 2,5 mld dolarów. Tymczasem odwoływanie kolejnych wyścigów F1 oraz straty z tego wynikające mogą sprawić, że sytuacja ulegnie pogorszeniu. To może doprowadzić do wypowiedzenia jej umów kredytowych.

F1 należy do amerykańskiej firmy Liberty Media i jest notowane na giełdzie NASDAQ. Jej wartość w ciągu ostatnich dwóch miesięcy spadła aż o 49,4 proc., podczas gdy cały rynek w tym okresie skurczył się o 25 proc.

Koronawirus zbiera żniwo

Formuła 1 traci szybciej na wartości niż inne firmy, bo inwestorzy mają świadomość tego, w jak trudnej sytuacji się znalazła. Królowa motorsportu jest sportem najbardziej narażonym na skutki koronawirusa, bo w trakcie sezonu podróżuje do ponad 20 krajów, a jeden wyścig potrafi średnio przyciągnąć ok. 200 tys. fanów z całego świata.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

To idealne warunki do rozprzestrzeniania się koronawirusa. Dlatego nie będzie mowy o wznowieniu sezonu, dopóki sytuacja na całym świecie spowodowana przez COVID-19 nie ulegnie poprawie. Szefowie F1 musieli już odwołać 8 z 22 tegorocznych wyścigów. Sporej części z nich nie uda się już rozegrać w sezonie 2020.

Umowy F1 z organizatorami rund są tak skonstruowane, że jeśli Grand Prix nie dochodzą do skutku, to promotorom w danych krajach należy zwrócić opłaty wniesione za prawa do ich organizacji. Do tego konieczna jest renegocjacja kontraktów sponsorskich. Tylko z tej drugiej puli F1 zarobiła w zeszłym roku ponad 600 mln dolarów.

"Kontrakty telewizyjne są obniżane, jeśli Formuła 1 zorganizuje mniej niż 15 wyścigów w ciągu roku" - można z kolei przeczytać w dokumentach regulujących kwestie praw do transmisji. Z tej puli F1 zgarnęła w zeszłym roku ponad 760 mln dolarów.

Zadłużenie F1 kulą u nogi

Dlatego też JP Morgan postanowił ostrzec wszystkich inwestorów, by mieli świadomość, że Formuła 1 stąpa po kruchym lodzie. Firma ma spore zobowiązania, a warunki kredytu bankowego są dla niej jasne. F1 może posiadać zadłużenie o przeliczniku 8,25 względem wypracowanego dochodu operacyjnego.

Biorąc pod uwagę obecne zadłużenie na poziomie 2,5 mld dolarów, F1 na koniec 2020 roku musiałaby mieć dochód operacyjny w wysokości ok. 303 mln dolarów. JP Morgan ostrzega, że może być o to trudno, a to może poskutkować wypowiedzeniem Formule 1 umów kredytowych.

Na koniec ubiegłego roku dane finansowe F1 nie wyglądały najgorzej. Królowa motorsportu wypracowała dochód operacyjny w wysokości 482 mln dolarów. Uzyskanie takiego wyniku na koniec 2020 roku będzie niemożliwe. W zeszłym sezonie mieliśmy bowiem w kalendarzu 21 wyścigów. Jeśli w obecnym uda się rozegrać chociaż 18, będzie można to traktować w kategoriach sukcesu.

To nie koniec problemów

W zorganizowanie większości z zaplanowanych wyścigów w sezonie 2020 nie wierzą też analitycy JP Morgan. "Sytuacja jest skomplikowana nie tylko ze względu na służby zdrowia zamykające kolejne tory i zabraniające organizacji wyścigów, ale też ze względu na logistykę. Formuła 1 wymaga przecież przemieszczania się ludzi i sprzętu z tygodnia na tydzień" - napisano w piśmie do inwestorów.

Kolejny problem to fakt, że mniejsza liczba wyścigów odbije się na finansach zespołów, które żyją m.in. z premii finansowych wypłacanych przez F1. W zeszłym roku przeznaczono na to 1 mld dolarów. Już teraz szefowie Williamsa czy Alfy Romeo zwracają uwagę na to, że ekipy stoją na skraju przepaści.

Kontrakty z wszystkimi zespołami wygasają po sezonie 2020, dlatego istnieje ryzyko, że część z nich zacznie szantażować szefów F1. Ekipy zażądają większych pieniędzy od przyszłego roku albo opuszczą stawkę. Problem w tym, że Formuła 1 nie może sobie pozwolić na żaden z tych scenariuszy.

Ogrom problemów może doprowadzić do tego, że Liberty Media poszuka nowego właściciela dla F1. Amerykańska firma nabyła królową motorsportu od Berniego Ecclestone'a w roku 2017. Wtedy F1 wyceniano na 8 mld dolarów. Teraz jej wartość to ok. 5 mld dolarów, a wszystko wskazuje, że z każdym kolejnym dniem pandemii będzie ona jeszcze mniejsza.

Czytaj także:
Nowy terminarz DTM. Fatalne wieści dla Kubicy
Williamsowi grozi upadłość

Komentarze (0)