"Kubica da radę. Na górze ktoś go kocha" - pisał w 2011 roku katolicki dziennik "Avvenire", krótko po tym jak Robert Kubica miał fatalny wypadek rajdowy we Włoszech. Polak na kasku zwykł umieszczać w dyskretnym miejscu napis "Jan Paweł II".
To właśnie ten napis miał mu uratować życie już wcześniej - w roku 2007 podczas Grand Prix Kanady, gdy krakowianin rozbił się z ogromną prędkością o betonowe bariery, a z BMW Sauber zostały sprzęty. Polski kierowca z tego zdarzenia wyszedł jedynie z lekko skręconą kostką.
Był nawet taki okres, gdy chciano, aby Kubica uczestniczył w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Ksiądz Sławomir Oder, który był postulatorem procesu, liczył na osobiste zaangażowanie się kierowcy w sprawę. Redakcja "Totus Tuus" miała nadzieję, że kierowca zechce opowiedzieć o wypadku i przyznać, że kask z napisem "Jan Paweł II" ocalił mu życie.
ZOBACZ WIDEO: Pozytywy i negatywy przełożonych igrzysk. Robert Korzeniowski o szansach i zagrożeniach dla polskich sportowców
Robert Kubica i relikwie Jana Pawła II
Gdy Kubica walczył o życie we włoskim szpitalu w roku 2011, kardynał Stanisław Dziwisz postanowił wysłać mu relikwię Jana Pawła II. - Niech ją trzyma. Papież też uprawiał sport, lubił młodych ludzi - opowiadał wówczas Dziwisz w TVN24.
Według krakowskiej archidiecezji, to sam Kubica miał prosić o relikwię papieża. Od Dziwisza otrzymał kroplę papieskiej krwi. - Dostałem ją, ale sposób, w który próbowano mi ją wręczyć, był chwytem poniżej pasa - opowiadał po latach Kubica w "Radiu Gdańsk".
- Bardzo miło było mi z tego powodu. Uważam, że w ciężkich chwilach takie gesty są bardzo pozytywne, ale czasami też trzeba zachować takt - dodawał Kubica. Po czasie okazało się, że pod pretekstem wręczenia relikwii do jego szpitalnej sali chciał wejść jeden z dziennikarzy TVN.
Sergio Perez ze zdjęciem papieża
Jan Paweł II okazał się też bardzo ważny w życiu Sergio Pereza. Kierowca Racing Point miał okazję widzieć się na własne oczy z papieżem, gdy był dzieckiem. Jako Meksykanin i osoba niezwykle wierząca, Perez uznaje to do teraz za jeden z ważniejszych momentów swojego życia.
Perez na tyle docenił papieża z Polski, że w kokpicie jego samochodzie od kilku lat można dostrzec zdjęcie Jana Pawła II.
- Dla mnie religia jest bardzo ważna w życiu. Jestem katolikiem, byłem wychowywany w tej wierze. Gdy miałem 10 lat, pojechałem do Watykanu. Jan Paweł II dotknął mojej ręki. Od tego momentu poczułem bardzo silny związek z nim. Od zawsze czułem, że to on mi pomagał w F1, razem z Bogiem. Głęboko w to wierzę. Czuję się przez niego pobłogosławiony - powiedział po latach Perez w jednym z wywiadów.
Jan Paweł II, ze względu na życie w Watykanie, miał też okazję do kontaktów z Ferrari. W roku 2005, na kilka miesięcy przed śmiercią, papieża odwiedziła delegacja włoskiego zespołu z Michaelem Schumacheem na czele. Od Niemca otrzymał on model samochodu Ferrari. Kilka lat wcześniej głowa kościoła katolickiego wizytowała siedzibę firmy w Maranello.
Czytaj także:
Koronawirus szansą dla Orlenu, by mieć zespół F1
Koronawirus nie powstrzyma Aston Martina