F1. Kolejny pomysł na obniżenie wydatków. Rozwój silników zostanie zamrożony?

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Formuła 1 szuka kolejnych sposobów na obniżenie wydatków w trudnych czasach. Najnowsza koncepcja zakłada zamrożenie rozwoju jednostek napędowych. Nie spodoba się to jednak wszystkim zespołom obecnym w F1.

Pandemia koronawirusa będzie mieć spory wpływ na finanse wszystkich zespołów Formuły 1, trwają zakulisowe rozmowy ws. obniżenia kosztów w królowej motorsportu. Bardzo szybko podjęto decyzję, by przesunąć w czasie rewolucję techniczną w F1 i dojdzie do niej dopiero w sezonie 2022. Ekipom zabroniono też rozwoju szeregu części, aby ograniczyć wydatki.

Już teraz jednak wiadomo, że podjęte kroki są niewystarczające. Pierwotnie F1 miała bowiem nadzieję, że uda się jej wznowić rywalizację w maju. To już dawno nieaktualne. Obecny plan zakłada rozegranie pierwszego wyścigu w lipcu, a to oznacza spore straty finansowe.

Według "Autosportu", pojawił się pomysł, aby zabronić dalszych prac nad silnikiem i to w dłuższej perspektywie. Radykalnie obniżyłoby to koszty związane z badaniami i testami jednostek napędowych w fabrykach. Do tego zespoły klienckie zaczęłyby płacić mniejsze kwoty za gotowe maszyny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 11-latek z Polski robi furorę w Barcelonie. Zobacz piękne gole Michała Żuka

Wśród zespołów nie ma jednak jednomyślności w tej sprawie, przynajmniej na ten moment. Można przypuszczać, że przeciwko zamrożeniu silników opowiada się Ferrari. Włosi musieli w ostatnich miesiącach zmienić konstrukcję swojej maszyny, po tym jak byli oskarżani o łamanie regulaminu przez cały sezon 2019.

Maleją za to szanse na obniżenie limitu wydatków w roku 2021. Jeszcze przed pandemią koronawirusa ustalono go na poziomie 175 mln dolarów. Ostatnio dało się słyszeć głosy, że w obecnej sytuacji powinien wynosić 150 mln dolarów albo nawet mniej.

Do ekip dotarło jednak, że takie obniżenie limitu wpłynie tylko na trzy najlepsze zespoły - Mercedesa, Ferrari i Red Bull Racing. Musiałyby one nagle zwolnić znaczącą część personelu i to w sytuacji, gdy na świecie zaczyna się recesja spowodowana koronawirusem. W efekcie zwolnieni pracownicy mieliby problemy ze znalezieniem innej pracy.

Czytaj także:
Gęstnieje atmosfera wokół Formuły 1
DTM. Kubica ostrzeżony przez rywali

Komentarze (0)