Formuła 1 z powodu pandemii koronawirusa musiała odwołać już dziewięć tegorocznych wyścigów, a w kolejce do skreślenia stoją kolejne rundy. Dlatego wśród ekspertów trwa debata, co zrobić w tej sytuacji. Zwłaszcza że wszelkie umowy sponsorskie i telewizyjne zakładają organizację co najmniej 15 wyścigów rocznie.
- Czy Formuła 1 zawsze musi jeździć w niedzielę w najlepszym czasie antenowym? Może warto postawić na dni powszednie? - zaczął się zastanawiać na łamach "NOS" Jan Lammers, szef Grand Prix Holandii.
Trudno się dziwić byłemu kierowcy F1, bo jego runda w Zandvoort miała być wielkim świętem motorsportu w Holandii, ale została odwołana. Nie wiadomo, czy uda się znaleźć nowe miejsce w kalendarzu dla holenderskiego wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Zdaniem Lammersa, wzorem dla F1 powinna być piłkarska Liga Mistrzów, która również w środku tygodnia potrafi przyciągnąć olbrzymią uwagę kibiców i mediów. - Dlaczego nie możemy mieć Grand Prix we wtorki i środy, skoro w piłce nożnej się udało? - dodał.
Holender jest w stanie sobie wyobrazić scenariusz, w którym F1 ściga się w weekendy, a następnie w środku tygodnia. Tyle że rundy musiałyby zostać nieco odchudzone i pozbawione chociażby części sesji treningowych, aby zespoły miały czas na odpoczynek i logistykę.
- Koronawirus ma duży wpływ na F1. W trakcie kryzysu wszyscy robią trzy kroki wstecz, ale to też okazja do nauki. Możemy zyskać wiedzę, w jaki sposób zrobić krok naprzód. Zatem ten kryzys nie ma wyłącznie wad - stwierdził Lammers.
Były kierowca F1 zwrócił uwagę na to, że system jazdy wtorek-środa i sobota-niedziela wymagałby zmian w kalendarzu i organizowania wyścigów tak, aby były zlokalizowane blisko siebie. - Mamy teraz idealną okazję, by dokonać zmian w kalendarzu - podsumował Lammers.
Czytaj także:
Robert Kubica nie ma recepty na kryzys w F1
DTM z kibicami albo w ogóle