Koniec F1, jaką znamy. Ferrari w ogniu krytyki, bo blokuje zmiany

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1

- Ferrari w ogóle nie przejmuje się innymi zespołami - uważa Christian Danner, były kierowca F1. Niemiec krytykuje Włochów za to, że nie chcą się zgodzić na niższy limit finansowy, podczas gdy inni stoją na skraju bankructwa.

Formuła 1 porozumiała się w kwestii limitu finansowego, który od roku 2021 ma wynieść 150 mln dolarów. Problem w tym, że małe zespoły chcą dalszego cięcia kosztów. Ich zdaniem, kryzys wywołany koronawirusem będzie na tyle duży, że logicznym krokiem byłoby obniżenie pułapu nawet do 100 mln dolarów.

Tyle że Ferrari nie chce słyszeć o tak drastycznych cięciach. Włosi w tej chwili wydają ponad 400 mln dolarów rocznie na F1. Gdyby nagle mieli mocno zacisnąć pasa, oznaczałoby to zwolnienie setki pracowników. Tymczasem we włoskim prawie przeprowadzenie nagłej redukcji zatrudnienia nie jest ani łatwe ani tanie.

- W tej chwili wszystkie pomysły upadają, a dzieje się tak wyłącznie z powodu Ferrari - ocenił w RTL Christian Danner, były kierowca F1, a obecnie ekspert telewizyjny.

ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"

- Ferrari w ogóle nie przejmuje się pozostałymi dziewięcioma zespołami F1. Wszyscy robią cięcia, szukają oszczędności, bo mają pętlę na szyi. Wszyscy poza Ferrari - dodał Danner.

Świadomy problemów F1 jest Jean Todt. - Nie mogę wykluczyć, że któraś z ekip nie przetrwa kryzysu i zbankrutuje. Mam jednak nadzieję, że nie znajdziemy się w takiej sytuacji. W najgorszym scenariuszu, to koniec Formuły 1 jaką znamy - stwierdził prezydent FIA, którego cytuje "Auto Motor und Sport".

- Nadszedł czas, aby pomyśleć, zmienić pewne wartości, ustalić priorytety. Po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak wrażliwi i nieodporni jesteśmy na kryzysy - dodał Todt.

Francuz ujawnił też, że w ostatni czwartek doszło do spotkania szefów najważniejszych zespołów F1. - Kolejne było zaplanowane na piątek, ale przełożyliśmy je na kolejny tydzień. Lepiej nieco poczekać, aby niektórzy się zastanowili. To daje większe szanse na pozytywny wynik takiej debaty - podsumował Todt.

Czytaj także:
Daniel Ricciardo zarobi mniej z powodu koronawirusa
Giovinazzi popiera wyścigi F1 bez kibiców

Źródło artykułu: