F1. Kimi Raikkonen odciął się od cywilizacji. Kierowca Alfy Romeo przedstawił swój sposób na okres izolacji

- Obecna sytuacja jest okrutna dla wszystkich - mówi Kimi Raikkonen o pandemii koronawirusa. Kierowca Alfy Romeo okres izolacji spędza w swoim domu w Szwajcarii. - Odciąłem się od cywilizacji - zapewnił były mistrz świata F1.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Kimi Raikkonen Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen
Sezon Formuły 1 został wstrzymany wskutek pandemii koronawirusa, a kierowcy są zmuszeni do pozostania w domach. W tej chwili nie wiadomo, w którym momencie uda się rozpocząć rywalizację w królowej motorsportu. Kimi Raikkonen zwraca jednak uwagę na to, że są ważniejsze problemy niż to, kiedy F1 znów wróci do akcji.

- Obecna sytuacja jest okropna dla wszystkich, nie tylko dla F1. W tej chwili najważniejsze jest to, aby jak najwięcej ludzi było zdrowych. Gdy pandemia minie, nadejdzie czas na zadawanie pytań i zastanawianie się co dalej - powiedział kierowca Alfy Romeo w rozmowie z "Auto Hebdo".

- Mam nadzieję, że z tej sytuacji wyniknie coś pozytywnego. Na razie możemy jedynie robić swoje i dbać o siebie - dodał były mistrz świata Formuły 1.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Bieniek w centrum pandemii koronawirusa. Reprezentant Polski opowiada o życiu we Włoszech

Raikkonen obecnie przebywa w swoim domu w Szwajcarii, gdzie nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. Dlatego też nie odczuwa skutków wprowadzonej tam izolacji. - Jestem z dala od cywilizacji. Mogę nawet jeździć na motocrossie w lesie. Dlatego to nie jest problem. Robię mniej więcej to, co robię zimą w okresie bez wyścigów. Wiele się pod tym względem nie zmieniło - stwierdził reprezentant Alfy Romeo.

Gdy w połowie marca Formuła 1 udała się do Melbourne i podjęła próbę organizacji Grand Prix Australii, Raikkonen jako jeden z nielicznych głośno krytykował szefów F1. Po kilku tygodniach zdania nie zmienił. - Nie było innej opcji niż odwołanie tej imprezy. Żałuję tego, co tam się wydarzyło w obliczu tego, co już wtedy działo się w Europie - ocenił 40-latek.

- Było więcej niż prawdopodobne, że ktoś w padoku F1 zarazi się koronawirusem i wyścig trzeba będzie odwołać. Decyzję w tej sprawie można było podjąć wcześniej. Przecież w padoku jest mnóstwo ludzi, oni dotarli do Australii z Europy, przebywali na lotniskach. Nie powinniśmy byli tam w ogóle lecieć, ale to nie była nasza decyzja. My jako kierowcy nie mamy prawa głosu. Robimy to, co zadecydują FIA i F1 - podsumował Raikkonen.

Obecnie kibice nie znają daty powrotu F1 do rywalizacji. Odwołano już 9 z 22 tegorocznych wyścigów. Odłożenie w czasie kolejnego, zaplanowanego na 28 czerwca Grand Prix Francji, wydaje się być przesądzone. Władze Francji zakazały bowiem organizacji imprez masowych.

Czytaj także:
Renault może opuścić F1 wskutek kryzysu
44 mln dolarów za rok pracy dla szefa Liberty Media

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×